środa, 1 maja 2013

Kreatywna kłótnia

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Johna Howarda i Robyna Dawesa stabilność małżeństwa można przewidzieć za pomocą następującego wzoru:

częstość zbliżeń seksualnych minus częstość kłótni

O pierwszą część tego równania zadbajcie sami, natomiast w odniesieniu do drugiej mam dla Was kilka rad. Jeśli już musicie od czasu do czasu  się pokłócić (posprzeczać, pospierać, wymienić opinie…), to pamiętajcie, że wówczas emocje biorą górę. Wtedy warto mieć pewną strukturę i trzymać się kilku ważnych zasad, które porządkują taką "rozmowę". Jest wtedy większa szansa na szybkie i pozytywne rozstrzygnięcie sporu z poszanowaniem wzajemnych wartości.

Odpowiednie miejsce i czas spotkania

Jeżeli jesteście w stanie opanować emocje i przełożyć na później Waszą "dyskusję", to znajdźcie miejsce, w którym nikt nie będzie wam przeszkadzał. Najlepiej poza miejscem zamieszkania, aby nie kotwiczyć w nim negatywnych emocji.

Zbudujcie odpowiedni stan do rzeczowej rozmowy

Odczekajcie, aż opadną największe emocje. Obydwoje poczujecie gotowość do rozmowy i motywacje do zmiany.
Nie można zwlekać kilka dni, bo motywacja kompletnie spadnie i zapomnicie o rożnych ważnych kwestiach. Czasem wystarczy godzina, a czasem kilka godzin, ale nie dłużej niż jeden dzień. Chodzi o to, aby rozum wrócił na swoje miejsce i mógł służyć rozmowie, czyli aby rozmowa była merytoryczna, a nie emocjonalna.

Przyjmijcie zasady rozmowy i obydwoje ich przestrzegajcie:
  1. Wszystko, co mówicie, mówicie z dobrą intencją.
  2. Waszym celem jest szukanie rozwiązań, a nie ocena, krytyka czy wzajemne obwinianie się, ocena partnera, wpędzanie go w poczucie winy. Dlatego mówimy, co robić, czy zmienić, a nie czego nie robić (np. Rzuć palenie, zamiast: Nie pal papierosów).
  3. Nie wyrażacie ocen i krytyki wobec rozmówcy (typu: Jesteś…, Ty zawsze…, Ty nigdy…, Nie potrafisz…). To są subiektywne, często raniące drugą stronę oceny, które oddalają Was od porozumienia.
  4. Mówicie o faktach, a nie interpretacjach (tzn. co miało miejsce, co powiedziałeś, co zrobiłeś…). Interpretacje są prawdziwe wyłącznie dla ich autora. Nasz rozmówca może zupełnie inaczej je rozumieć. Macie więc nikłą szansę na uzyskanie zgody, na podobny ogląd sytuacji, czy porozumienie.
  5. Pozwalamy, aby partner skończył kwestię, nie przerywamy sobie w trakcie mówienia, zachowujemy szacunek wobec rozmówcy.
Jeśli którekolwiek z partnerów złamie którąś zasadę, zostaje poproszony, aby sformułował swoją kwestię inaczej, bez ocen, krytyki, odwoływał się do faktów.

Sformułujcie podstawowe sprawy na kartce

Wypiszcie w punktach konkretne sprawy, o których chcecie porozmawiać. Takie przelewanie myśli na papier porządkuje, pomaga definiować problem, daje dystans emocjonalny, pozwala zapisać wszystkie istotne kwestie i niczego nie pominąć.
Sprawy trzeba ułożyć według hierarchii ważności i najpierw przedstawić sprawę ogólnie, a potem przejść do szczegółów.

cdn

piątek, 19 kwietnia 2013

Komunikacja

Poprzedni wpis zakończyłam zdaniem: Najlepszym narzędziem porozumienia i wzajemnego uczenia się jest skuteczna komunikacja. Oznacza to, że partnerzy potrafią ze sobą rozmawiać, kiedy uważnie się słuchają i dopytują, czy właściwie rozumieją swoje potrzeby. Nie unikaj otwartej komunikacji i ciekawości partnera. Tylko tak poznasz go najlepiej i unikniesz niedomówień, prowadzących do nieporozumień. Dyskutuj, zamiast się kłócić, unikaj generalizacji, czyli stwierdzeń typu: Ty zawsze… , Ty nigdy...Ty tylko... (np. śpisz), Robisz wszędzie... (np. bałagan). Nie oczekuj, że partner będzie zgadywał Twoje potrzeby, po prostu je komunikuj, odważnie nazywaj, co lubisz (zwłaszcza w sytuacjach intymnych). To pozwoli Wam się lepiej poznać. Związek zabija obłuda, rutyna i nierealne oczekiwanie, że partner jest wróżką i rozumie na wylot to, czego oczekujesz. Rozmawiajcie też wprost o swoich emocjach, potrzebach, pomysłach nawet w pierwszej chwili ocenianych jako absurdalne. To droga, by szukać rozwiązań i wzajemnie je modyfikować. Najgorzej jest usiąść i czekać aż się coś stanie. Kończy się na oczekiwaniach i po pewnym czasie spada motywacja do poszukiwań.

Ważne jest, jak będziecie podchodzili do rozwiązywania problemów, to będzie największe wyzwanie i tester Waszych relacji. Czy porażkę potraficie przekuć w sukces analizując błędy i wyciągając wnioski na przyszłość. To zapewni Wam poczucie bezpieczeństwa i stabilność w związku. Konfliktów trudno uniknąć, ale sposób prowadzenia sporu jest kolejnym testem związku. Pamiętajcie też o asertywności. Zdrowy i stabilny związek to taki, w którym partnerzy wzajemnie szanują swoje wartości i siebie nawzajem. Są partnerami, czyli nie uzależniają emocjonalnie małżonka od siebie i nie używają manipulacji, aby coś uzyskać. 

Związek powinien być wolny od presji i wzajemnego wykorzystywania się. Taka relacja oparta na ograniczaniu swobód sprzyja chęci wyzwolenia się i szukania wolności na zewnątrz. Takie bezustanne uwieszanie się na jego ramieniu nie świadczy o miłości. Przyczynia się jedynie do poczucia braku autonomii i ograniczenia swobody, co może spowodować, że nasza druga połowa zechce uwolnić się z ciasnych więzów krępującego go związku. Dlatego pielęgnuj wzajemny szacunek i tolerancję dając sobie przestrzeń do własnych zainteresowań, hobby. Szukajcie wspólnych obszarów działania i wspólnie definiujcie marzenia przekładając je na cele. Marzenia powinny łączyć, np. podróże czy budowa domu to wyzwania, które zweryfikują siłę Waszego związku i pokażą, jak się potraficie dogadywać w ważnych sprawach. Jak dzielicie obowiązki i jak współpracujecie na rzecz jednego celu. Zachowajcie też przestrzeń tolerancji i określcie granice jakie każdy z Was potrzebuje, aby w pełni realizować się w związku.

Oczywiście poza kluczowymi radami, nie dam Wam oczywiście recepty na sukces. Ile małżeństw, tyle strategii działania. Nie wystarczy wyłącznie chcieć być w szczęśliwym związku, ale trzeba wcielić w życie wszystko to, co podkreślałam. Pozytywne nastawienie, pogoda ducha, zaangażowanie, manifestowanie czułości i symboliczne ”śniadanie do łóżka” z całą pewnością wesprą  budowanie Waszego związku. Z moich doświadczeń osobistych i zawodowych wynika, że im dłuższa faza „testowa” tym mniejsze szanse na niewłaściwego partnera. We współczesnym świecie rysuje się tendencja do związków nieformalnych, czyli żyjących w konkubinacie. Uważam, że to dobry pomysł, gdyż partnerzy mogą rzeczywiście sprawdzić, czy związek realizuje ich potrzeby. 

Inspiracją do napisania kilku ostatnich postów był dla mnie artykuł Kamili Korcz.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozczarowanie w związku

W poście Gorący żar ogniska domowego za Mieczysławem Plopą podałam cztery wymiary związku: intymność, samorealizacja, podobieństwo i rozczarowanie. Wszystko, co do tej pory zostało napisane o pierwszych  trzech (intymność, samorealizacja, podobieństwo) ma na celu uchronić nas przed czwartym: ROZCZAROWANIEM.

Przedłużający się okres rozczarowania może skutkować frustracją, która wywołuje w nas chęć szukania rozwiązań poza związkiem. Często działa jako reakcja na przedłużający się stan dyskomfortu, będąc mechanizmem obronnym w celu ratowania swojego życia. Jak łatwo się domyślić skutkuje to, w pierwszej kolejności zaburzeniem sfery seksualnej w związku, a następnie na przykład zdradą, prowadzeniem „podwójnego życia”, aby dla dobra dzieci nie „niszczyć” rodziny… W rezultacie niszczymy rodzinę i podstawowe jej wartości, takie jak miłość, poczucie bezpieczeństwa, bliskość, zaufanie, odpowiedzialność, szczerość itd., a nasze dzieci uczą się rozczarowania, stresu, konfliktu i zaczynają traktować te wartości jako normę, tworząc spiralę nienawiści.

Sposoby pielęgnowania związku opartego na miłości.
Pamiętaj czemu służy okres próbny. To czas, kiedy pogłębiamy intymność, uświadamiamy sobie siłę uczuć, tworzymy nasz związek. Bądź kreatywnym, angażuj się we wszystkie sfery Waszego życia, zaskakuj go w życiu codziennym i sypialni. Masz wiedzę, która może Ci służyć. Nie wstydź się bliskości i czułości, czułych słów i gestów oraz zapewnień o uczuciach. Rozbudzaj w sobie potrzeby seksualne i wzajemnej bliskości, aby łączyć miłość, pożądanie i partnerstwo. Kokietuj partnera i pozostawaj z nim w ciągłym flircie. To zapewni Wam świeżość i atrakcyjność relacji.

Musisz być sobą w tym związku, ale również dawać z siebie całą swoją kreatywność. Jeśli tak nie jest, wchodzisz w tę relację z przekonaniem, że jakby coś się nie powiodło, to zawsze można się rozstać, prowokujesz więc samospełniającą się przepowiednię. Dlatego zmień sposób myślenia, bo wszystko zaczyna się w Twojej głowie. Jeśli chcesz sprawdzać związek, to bądź nastawiony pozytywnie, bądź otwarty i kreatywny. Szukaj rozwiązań, kiedy natrafisz na problem. Jednocześnie zachowaj uważność na swojego partnera i oceniaj jego potencjał. Nie jest ważne, że popełnia błędy, kiedy szybko się uczy i wyciąga wnioski. Jeśli naprawdę zależy mu na rozwoju w tym właśnie związku, znajdzie w sobie wewnętrzną siłę i motywację, by walczyć z przeciwnościami losu, a także uczyć się zaspokajania potrzeb związku.

Najlepszym narzędziem porozumienia i wzajemnego uczenia się jest skuteczna komunikacja (o niej w następnym poście).

Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj się ze mną e-mailowo.

niedziela, 24 marca 2013

Być jak druga połowa

W poście Gorący żar ogniska domowego za Mieczysławem Plopą podałam cztery wymiary związku: intymność, samorealizacja, podobieństwo i rozczarowanie. Żeby Was uchronić przed tym ostatnim, w kolejnych postach omawiam pierwsze trzy. Dzisiaj podobieństwo.

Podobne cechy charakteru, poglądy, system wartości, zainteresowania to baza porozumienia. Łatwiej żyć we wspólnym gospodarstwie, kiedy łączą nas podobne wartości (polecam powrót do postu „Rozwód? Ależ TAK” kiedy pisałam o tym jak ważne są wspólne wartości). Aby krótko zilustrować Wam sytuacje przeciwną podam przykład: Co w sytuacji, kiedy dla żony najważniejsza jest rodzina, chce mieć dzieci i poświęcić się wychowaniu (wartości: rodzina, miłość, macierzyństwo), a mąż chce robić karierę zawodową (wartości: praca, kariera, sukces, uznanie), nie chce słyszeć o dzieciach, które wniosą chaos w jego życie i będą zajmować mu czas. Pojawia się konflikt wartości, który może zaostrzyć się z czasem. Niezaspokojenie potrzeb kobiety, która myśli o byciu matką, jest czynnikiem bardzo silnie konfliktogennym. Dla niej świat się zaczyna i kończy na dzieciach, przynajmniej w początkowej fazie macierzyństwa, a mężowi to komplikuje realizację kariery zawodowej i budowania swojej pozycji. To bardzo silny konflikt wartości, którego można uniknąć rozmawiając o tym w fazie testowania związku. Można też szukać konsensusu i starać się pogodzić interesy. Kiedy pojawi się dziecko, jest już za późno na ustalenia; trzeba akceptować zaistniałą sytuację. 

W ramach wartości źródłem konfliktu mogą być również wartości religijne (wiara, poglądy na aborcję, współżycie przed ślubem…). Trzeba mieć tego świadomość, zanim będzie za późno.
Zasadą, która rządzi w tym obszarze, jest zasada podobieństwa, czyli dostrojenie. Jeśli partnerzy bardzo różnią się światopoglądowo, mają różne charaktery i zainteresowania, to prosta droga do konfliktu i kompletnego braku zrozumienia. Te różnice powodują, że nie potrafią zarządzać swoimi zasobami i tracą porozumienie, nie mają wspólnych płaszczyzn postrzegania świata, więc się kłócą i przekonują do swoich wizji świata, gdyż nie potrafią urozmaicać, wzbogacać swojego życie dzięki różnicy zasobów. Sztuka konsensusu wymaga dużej świadomości własnych zasobów, odpowiedzialności za własne życie i elastyczności w szukaniu wzajemnie satysfakcjonujących rozwiązań. Takiego zarządzania zasobami związku trzeba się uczyć i robić to z pełną świadomością. W przeciwnym razie życie staje się „drogą przez mękę”, toczy się w braku zrozumienia, poczuciu krzywdy, potrzeby ulegania silniejszemu partnerowi i ogromnym dyskomforcie życiowym. Łatwiej więc dobierać się na zasadzie podobieństwa i wtedy unikniemy czyhających na nas pułapek i konfliktów.

Oczywiście bycie bardzo podobnym jest mało prawdopodobne, więc i tak trzeba będzie akceptować odmienność partnera i nauczyć się wspomnianego wcześniej konsensusu wypracowywanego w trakcie trwania związku. Jestem zdania, że różnorodność zasobów partnerów może być ogromną wartością w związku, jeśli się ją rozumie i potrafi się z niej twórczo korzystać.

Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj się ze mną e-mailowo.

sobota, 9 marca 2013

Test przedmałżeński

Gdy decydujesz się na ślub, powinnaś/powinieneś być przekonana/przekonany, że wiesz, czego się możesz spodziewać po swoim partnerze/partnerce. Dlatego zdecydowanie opowiadam się za fazą przedślubną lub, jak kto woli, testem przedmałżeńskim, kiedy para żyjąc ze sobą na co dzień może doświadczyć wszelkich aspektów codziennego życia. Warto, żeby partnerzy mieszkali sami bez wsparcia rodziny, zarabiali na swoje potrzeby, samodzielnie podejmowali decyzje, radzili sobie z wyzwaniami i docierali się w związku. Ważne, aby w tym doświadczeniu wyszli z fazy pierwszego zauroczenia i weszli w fazę codziennego życia. 

Cel tej próby jest jednoznaczny: przetestować wspólną koegzystencję z wybranym partnerem, mieć szansę na rozwój zawodowy i osobisty, umieć wspierać się i budować poczucie własnej wartości, dążyć do osobistych sukcesów i realizować osobiste aspiracje zawodowe i w związku, rozwiązywać napotykane trudności i, co bardzo istotne, stawiać czoła rutynie, w którą z łatwością wpadamy. Schematyzm, rutyna to zabójca dla naszego związku i zapowiedź, że nasze życie zapowiada się nudnie. Poza fazą prokreacji, nie czeka nas nic interesującego, co będzie dla nas motorem. Jeśli na fali romantycznych uniesień, flirtu i tajemniczości pierwszych lat bycia razem nic Was nie inspiruje, Wasze życie jest monotonne i z dnia na dzień coraz bardziej traci na atrakcyjności, to warto się zastanowić nad kontynuowaniem takiego związku. To znaczy, że nie jesteście stworzeni dla siebie w sensie osobowościowym, nie potraficie razem wykreować ciekawego życia, pełnego inspiracji i przygody. Przygoda może dotyczyć zarówno Waszego życia emocjonalnego, seksualnego, a także być codzienną przygodą, kiedy zaskakujecie się pomysłami, np. jak spędzić dzień. Macie szanse więc sprawdzić się jako partnerzy teraz, kiedy jeszcze nie ma tak oczywistych konsekwencji bycia w związku jak dzieci, wspólny majątek i inne, łączące Was ważne sprawy. 

W trakcie testu możecie zadać sobie wszelkie pytania: jak będzie wyglądało moje życie z tym partnerem za kilka lat? Co budzi to moją radość i ciekawość, a co smutek i rozczarowanie? Co zmieniłabym/zmieniłbym w innym związku? Na ile jestem zrealizowana/zrealizowany i szczęśliwa/szczęśliwy?

Mam nadzieję, że po takiej fazie „testu” obrączka stanie upragnionym marzeniem, a nie łańcuchem, kulą u nogi i jedynym hamulcem powstrzymującym Was przed decyzją rozstania. Jeśli wynik testu nie będzie zgodny z Waszymi oczekiwaniami, unikniecie rozczarowania i braku satysfakcji. W tej fazie łatwiej znajdziecie odwagę, aby nie narażać dzieci, których jeszcze nie ma, na rodzinę zagrożoną ryzykiem rozstania albo trwania w marazmie. Zachęcam Was więc do myślenia o przyszłości już teraz, kiedy jeszcze jest to możliwe, zamiast robić to warunkach konfliktu, kiedy rozwód jest traumą i wikła Wasze dzieci w sprawy dorosłych. Zachęcam do trudnych, ale odpowiedzialnych decyzji, których konsekwencją będzie mniej popełnionych błędów i… mniej rozwodów.


Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj się ze mną e-mailowo.

czwartek, 28 lutego 2013

Intymność

W poprzednim wpisie za Mieczysławem Plopą podałam cztery wymiary związku: intymność, samorealizacja, podobieństwo i rozczarowanie. Żeby Was uchronić przed tym ostatnim w kolejnych postach omówię pierwsze trzy. Dzisiaj intymność – bliskość fizyczna i emocjonalna, czyli seks i nie tylko…

To, co nas łączy, czyli bliskość fizyczna ma zostać najcudowniejszym rytuałem i nieustannym upewnianiem swojego partnera o jego atrakcyjności dla nas. Dlatego, kiedy partner próbuje się zaniedbać, czyli komfort zaczyna dominować nad potrzebą utrzymywania smukłej sylwetki czy muskulatury, trzeba go delikatnie motywować. Ważne jest rozumienie partnera i jego potrzeb w kontakcie intymnym. Można tu wykorzystać wiedzę o systemach reprezentacji, z których jeden jest dominujący w stosunku do pozostałych. Jesteśmy wzrokowcami, słuchowcami lub kinestetykami i to, który z tych systemów jest dominujący u naszego partnera, bezpośrednio przekłada się na to, w jaki sposób zaspokaja on swoje potrzeby. Jeśli więc mamy do czynienia ze wzrokowcem, to w sytuacjach intymnych będzie wolał na nas patrzeć i to będzie źródłem jego podniety. Warto więc zadbać o piękną bieliznę lub atrakcyjne otoczenie, zapalić dyskretne światło albo rozświetlić sypialnię płomieniami świec, móc rozbierać się w trakcie współżycia i podnosić napięcie miłosnego uniesienia. Nasze ciało też jest dla wzrokowca ważne, a więc ułożone włosy, które mogą grać swoją rolą w akcie miłosnym, delikatny makijaż, jakieś seksualne akcesoria, które partner lubi... Film erotyczny też może być wstępem do waszych igraszek albo taniec w Twoim wykonaniu. Nasze nastawienie na partnera powinno oczywiście być wzajemne,  więc my też możemy zadbać o siebie.

Jeśli jesteśmy słuchowcami zadbajmy o ulubioną muzykę, która towarzyszyła nam wcześniej i mamy związane z nią wspomnienia. Pamiętajmy, że słuchowiec lubi słuchać i mówić, więc przekazujmy mu swoje fantazje erotyczne, które będą podnietą również dla naszego ucha. Możemy mówić, co mamy zamiar robić,  jak również pytać partnera o doznania. Wszystkie wydawane przez nas i partnera dźwięki, westchnienia… będą też działały stymulująco podgrzewając intymną atmosferę. Pozwólmy parterowi grać na Twoim ciele jak na instrumencie. Niech wydobywa z Ciebie wszystkie możliwe brzmienia.

Jeśli jest kinestetykiem, to wszelki dotyk, pieszczota będzie tym, czego potrzebuje. Kinestetyk jest smakoszem więc wszelkie pomysły kulinarne połączone z seksem spełnią jego oczekiwania. Wszystkie zagadki, co to jest, kiedy będzie mógł tylko smakiem odgadnąć, jaki owoc chcesz mu zaserwować, na pewno rozbudzi jego apetyt na seks i uatrakcyjni fazę wstępną waszej łóżkowej przygody. Pozwól,  aby Twoje ciało było całe obiektem pieszczot, pozwól się wąchać i smakować… Zadbaj też o pościel, aby była aksamitna i miękka; żadna kora nie wchodzi w grę!

Także wychodząc z łóżka, a wchodząc w codzienne życie pamiętaj, że ze słuchowcem trzeba flirtować. Przekomarzaj się z nim, moduluj głos od szeptu do krzyku, wzdychaj, wszystko to jest dla niego „brzmiące” bo świat dźwięków to jego bajka. Będzie wsłuchiwał się w Twój głos, ale będzie również mówił do Ciebie raz ciepłym, raz zupełnie innym tonem. Pozwól mu bawić się intonacją głosu i jego barwą, to jego świat. Pamiętaj, że wszystko notuje w pamięci, jakby nagrywał na płytę CD i może to powtarzać w najmniej spodziewanych sytuacjach. Słuchowiec lubi kryteria, więc jeśli wytworzycie swój ulubiony rytuał seksualny, będzie nim zachwycony i będzie chciał powtórek…

Wzrokowiec będzie patrzył i podziwiał, więc seksowny strój, fryzura, makijaż to jest to, czego potrzebuje. Im więcej warstw odkryjesz, tym lepiej. Pamiętaj o ciągłej zmianie stroju, aby mógł Cię podziwiać, i kreowaniu się w coraz innej roli. W scenach intymnych pamiętaj o zapalonym świetle, aby Cię widział (chociaż świece). Pasująca do wystroju wnętrza pościel też będzie OK. Nawet, kiedy zakładasz fartuszek do kuchni, możesz to uatrakcyjnić zapominając o jakiejś części swojej garderoby… Zaskakuj go ubiorem, ale też różnorodnością stylizacji waszego mieszkania. Dbaj o wnętrze, w którym mieszkacie, bo wtedy lepiej będzie w nim wypoczywał. Myśl też o wystawach, gdzie będzie podziwiał piękno sztuki, albo wycieczkach ,gdzie wchłonie go piękno krajobrazu… Znając partnera znajdziesz, z pewnością, najlepsze rozwiązanie. To ciągłe zaskakiwanie i podziw w stosunku do Twojej osoby zapewni Ci atrakcyjność związku, a poza tym, jest fajną zabawą, inspirującą Cię do kreatywności.

Kinetestyk to świat emocji, ekspresji, gestykulacji, smaku, zapachu… więc dobrym jedzeniem trafisz do jego serca. Jeśli odkryjesz, że to smakosz, to dobrym prezentem jest wino dopasowane do jego smaku lub smacznie przyrządzone jedzenie. Nie przechowuj produktów w lodówce zbyt długo. Odkryje, że śmietana ma już 2 dni, a mięso smakuje jak podeszwa już następnego dnia. Jeśli jego dominującym zmysłem jest dotyk to sceny miłosne polegające na wszelkiej formie pieszczot i masażu sprawą mu prawdziwą radość i dostarcza głębi doznań. Nie musisz dbać o estetykę tylko wygodę waszych scen miłosnych, więc nie piękna pościel i Twoja tiulowa bielizna, a wygodne łóżko i delikatna pościel sprawią mu większą rozkosz. Oczywiście warto pytać o to, jak zapewnić mu głębię doznań i uważnie słuchać jego potrzeb. Wycinaj mu metki z koszul i swetrów, bo ma skórę delikatną i wrażliwą na sztuczne, szorstkie tkaniny. Myśl w duchu jego odczuć, przeżyć i emocji, a będzie Twój na wieki. Kinestetyk to gestykulacja i eksplozja emocji. Jeśli więc coś opowiadasz, rób to z ekspresją. Życie towarzyskie też pewnie będzie dla niego atrakcją pomiędzy intymnymi, pełnymi ciepła kolacjami we dwoje. Chętnie będzie zapewniał Cię o swoich uczuciach, a Ty odwzajemniaj się tym samym. Zadbaj o wygodny fotel dla niego i zrozum jego potrzebę ruchu. Nie staraj się nad tym zapanować. Ten typ tak ma. Kinestetyk to ciepły, chętny do przytulania się facet, a to w życiu może być ważne… (coś o tym wiem ).

Wszystko to pisałam z pozycji kobiety, która dba o swojego ukochanego mężczyznę i chce jak najpełniej zaspokoić jego pragnienia erotyczne, oraz inne ważne w życiu potrzeby. Oczywiście wiem, że Wasza elastyczność PANOWIE, pozwoli Wam, zgodnie z zasadą wzajemności zadziałać wobec swoich ukochanych kobiet i równie precyzyjnie zadbać o ich potrzeby. To z kolei doprowadzi do harmonii w waszym związku i pełni satysfakcji dla wszystkich zainteresowanych. Niech egoizm odzywa się tylko wtedy, kiedy zostanie zagrożone Wasze terytorium. Wtedy trzeba będzie odwołać się do asertywności dla zachowania zdrowych podstaw Waszego związku.

Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj się ze mną e-mailowo.

piątek, 22 lutego 2013

Gasnący żar ogniska domowego

Ostatni wpis dotyczył niebezpiecznego zjawiska braku dbałości o podtrzymywanie żaru w ognisku domowym, kiedy codzienność coraz bardziej przygniata kapcie, a wraz z nimi przygniata jakość związku. Spadająca atrakcyjność partnerów jest symbolem popadania w rutynę. Życie robi się monotonne i nudne stwarzając znakomity klimat do ucieczki i szukania atrakcyjności na zewnątrz. Zapominamy, że nasza żona jest piękną kobietą, o którą jeszcze niedawno walczylibyśmy z narażeniem życia. Teraz zaczynamy szukać innych podniet, zamiast szukać ich we własnym gniazdku robiąc z niego intymną kuźnię pomysłów. Zapominamy o fantazji, szaleństwie, seksownej bieliźnie, która przypomniałaby intymność pierwszych randek. Przestajemy spotykać się na krótkich lunchach w środku dnia, aby poflirtować z własną żoną. Odpuszczamy wyjazdy ze znajomymi, aby zaszaleć do białego rana… z dala od obowiązków i codzienności. Oczywiście związek dwojga ludzi to nie tylko sfera intymna. Psychologowie zwracają uwagę, że na jakość relacji małżeńskiej wpływa subiektywne poczucie zadowolenia z różnych sfer funkcjonowania rodziny. Chcemy stworzyć związek dojrzały, ale pełen tajemniczości i oczywiście zależy nam na uchronieniu go od pokus zewnętrznych.

W psychologii istnieją różne koncepcje dojrzałej miłości. Według Ericha Fromma dojrzała miłość zależy od stopnia poznania partnera, troski i zdolności zaspokojenia jego potrzeb, odpowiedzialności za siebie i związek oraz szacunku dla drugiego człowieka, jego inności i autonomii.

Bogdan Wojciszke zwraca z kolei uwagę na dynamikę zmian związku małżeńskiego, w trakcie trwania którego ulega modyfikacji natężenie trzech wymiarów – namiętności, intymności i zaangażowania w relację. Natomiast Mieczysław Plopa, autor Kwestionariusza Dobranego Małżeństwa, wyodrębnia 4 wymiary związku małżeńskiego:
  • intymność – bliskość fizyczna i emocjonalna,
  • samorealizację – przekonanie o wartości relacji, która służy zaspokojeniu własnych pragnień i aspiracji,
  • podobieństwo – syntonia cech charakteru, poglądów, systemu wartości, zainteresowań,
  • rozczarowanie – niezadowolenie ze związku małżeńskiego, rozbieżność między oczekiwaniami i efektami bycia razem.

Jak łatwo się domyślić satysfakcja z małżeństwa dotyczy trzech pierwszych (intymność, samorealizacja, podobieństwo). Ten czwarty natomiast zabija związek i jeśli dopuścimy do tej fazy w naszym zawiązku, to często jedynym co nas w nim trzyma to nieszczęśliwe dzieci, o czym już pisałam.

piątek, 15 lutego 2013

Kolejne fazy związku

Jeśli przebywamy w związku z tym samym partnerem, podlegamy zjawisku zwanym habituacją, która polega na przyzwyczajaniu się do bodźca, na działanie którego jesteśmy nieustannie wystawiani. Uzasadnia ono spadek zainteresowania ciałem partnera, jego zachowaniem, pewnym schematyzmem reagowania w określonych sytuacjach. Jesteśmy w stanie przewidzieć zachowanie, dowcip czy reakcje partnera i raczej nic nas już nie jest w stanie zaskoczyć, gdyż przebywamy z tym partnerem na co dzień. Im dłużej jesteśmy w swoim towarzystwie, tym trudniej o świeżość w związku, niespodziankę, coś intrygującego. Jak zaskoczyć męża po 15. latach małżeństwa? Przecież zna na pamięć nasze nawyki, humory, ciało i każdą sukienkę! Fazę zauroczenia mamy daaaaaawno za sobą i wyrastamy z zabieganie o swoje względy natychmiast z momentem pojawienia się na naszym palcu magicznego krążka. Poziom wzajemnego fascynacji osiągnął apogeum w narzeczeństwie lub chwilę potem, więc co można zrobić? Może pewnym wyjściem jest zmiana wizerunku od czasu do czasu, co tłumaczy kobiece wizyty u fryzjera i sklepach z odzieżą czy butami. Mężczyźni tłumaczą to negatywnie mówiąc Kolejny ciuch w szafie do wyrzucenia, ale dla kobiety dbającej o siebie to szansa utrzymania atrakcyjności, podążania za trendami i odwlekania momentu, kiedy przygniecione kapcie staną się symbolem naszego poddania się, złożenia broni na polu starości. Dla mężczyzny symbolem dobrej formy jest kondycja, codzienne ćwiczenia i również ubiór, który nie kojarzy się z epoką lodowcową tylko jest też w miarę trendy.

Po jakimś czasie zaczynamy wchodzić w trzecią fazę związku, czyli zobojętnienie na siebie, partnerom przestaje się chcieć walczyć o siebie, śpią w jednym łóżku, ale koło siebie, a często już w oddzielnych sypialniach, seks oglądają na filmie pytającym wzrokiem patrząc na siebie, a co to jest? Często jest też faza, kiedy wspólne życie i przywiązanie zamienia się w kompletny brak zainteresowania i kończy niejednokrotnie łatwym rozwiązaniem, jakim jest rozwód.

czwartek, 31 stycznia 2013

Początkowa faza związku

Pragniemy miłości, chcemy przeżywać romantyczne uniesienia. Szukamy partnera, który nas zauroczy, spełni nasze oczekiwania. Patrzymy na aparycję, pozycję społeczną, oceniamy dopasowanie seksualne, czy „iskrzy” w sytuacjach intymnych, badamy odpowiedzialność, pracowitość…
  
Po fazie burzliwej eksploracji rynku wylądowaliśmy we właściwej przystani u boku swojego wymarzonego partnera. I co? I nic. Nie ma lekko. Teraz czeka nas ciężka praca wzajemnego docierania się, ustalania zakresów obowiązków i szukania granic tolerancji. Po zawarciu związku małżeńskiego niektórym wydaje się, że tę kobietę/tego mężczyznę mają już na własność. Chciałoby się powiedzieć veni, vidi, vici, a to niestety dopiero część sukcesu. Wraz z docieraniem się związku i wydłużaniem stażu małżeńskiego, spada wzajemna fascynacja seksualna, rosną za to wzajemne oczekiwania partnerów. Obowiązki zawodowe i domowe koncentrują naszą uwagę, zmęczenie zaczyna dominować w naszym życiu, pogoń za pieniądzem dominuje w naszym myśleniu. Chcemy się sprawdzić w swoich nowych rolach. Co robić, aby między dwojgiem kochających się ludzi, nie wygasło uczucie? Jak pielęgnować związek? Jak zadbać, aby traumatyczne zjawisko, jakim jest zdrada, ominęło nasze gospodarstwo? Co robić, by satysfakcja z bycia razem, zamiast statystycznie maleć, proporcjonalnie do ilości wspólnie spędzanego czasu, rosła?

Po fazie romantycznych uniesień i przynoszenia kwiatów przechodzimy do fazy stabilizacji związku. Mamy wypracowane strategie „obijania się w kuchni”, znamy swoje przyzwyczajenia, budujemy wspólne znajomości. Jeszcze z rozrzewnieniem patrzymy na obrączkę, symbol naszej przysięgi małżeńskiej, choć zaczynamy powoli wpadać w rutynę dnia codziennego i - niestety - zapominamy o innej ważnej zasadzie. Od momentu zawarcia związku małżeńskiego trzeba nieustannie „dodawać do ognia”, by miłość nie wygasła. Dlaczego jest to tak ważne we wczesnej fazie związku? Wynika to z dziwnej prawidłowości, że wraz z faktem „usidlenia drugiej połowy”, znika motywacja do tego, by się podobać partnerowi. W okresie zalotów kobiety stosują przeróżne zabiegi zwiększające swoją atrakcyjność, dbają o wizerunek, mężczyźni ćwiczą na siłowni i chwalą się sukcesami zawodowymi. Wszystko po to, by zrobić dobre wrażenie na obiekcie swoich zainteresowań. Małżeństwo staje się aktem akceptacji siebie nawzajem i potwierdzeniem atrakcyjności partnera, co powoduje, że znaczny procent ludzi rezygnuje ze starań, by pozostać atrakcyjnym dla partnera. Kobiety stają się "swobodniejsze" w ubiorze, zapominają o makijażu, pozwalają sobie na mniej restrykcyjną dietę co natychmiast przekłada się na zwiększenie masy ukochanego ciała, którego nigdy dosyć, a sprawność faceta wyraża się w donoszeniu kolejnej porcji pierogów, a jeśli chodzi o muskulaturę dbają głównie o „mięsień piwny”.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Dlaczego kobiety zdradzają?

Męska obsesja na punkcie kobiecego ciała i możliwości zaspokojenia swego pożądania sprawiają, że wiele kobiet czuje się traktowanych przedmiotowo. Ale nie tylko mężczyźni zachowują się w ten sposób. Doskonałym tego dowodem jest współczesne zjawisko groupies – fan(k)i muzyków rockowych podążają za swoim idolem, między innymi, w nadziei uprawiania z nią/nim seksu – cytuję za Anną Wilk. Osoby takie najczęściej nie otrzymują, ani zainteresowania, ani żadnej innej gratyfikacji, a ponoszą ryzyko związane z przelotnymi kontaktami narażając się na odejście swojego stałego partnera, oraz zarażenie chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Pamela des Barres w swojej książce I’m with the Band: Confesssions of a Grupie ("Jestem z zespołem: wyznania fana") zauważyła, że półgodzinny "numerek" z idolem może być dla "groupiego" najważniejszym wydarzeniem dnia (des Barres, 1987). Większość kobiet, które decydują się na takie kontakty, zdaje sobie sprawę, że ich gwiazda nie zakocha się w nich, a następnego dnia może nawet nie pamiętać ich imienia. W takim razie zadajemy sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje?

Badania Davida M. Buss i Heidi Greiling potwierdziły pewną intrygującą hipotezę, znaną jako teoria "seksownych synów", czyli hipoteza o charakterze genetycznym. Kobiety, które decydują się na seks z atrakcyjnymi mężczyznami, rodzą seksownych synów. Gdy ci dorosną, w ostatecznym rozrachunku przyciągną do siebie więcej kobiet, dzięki zwiększonej rozrodczości swoich seksownych synów, matki osiągają sukces reprodukcyjny.

W przeciwieństwie do cech, jakich kobiety pragną u stałego partnera, w przelotnych kochankach poszukują seksownych uwodzicieli, którzy mają wszystko, czego potrzeba, aby przekonać kobietę do współżycia. Są to cechy, które w następnych pokoleniach przydają się synom w zdobyciu przewagi nad rywalami. Nie jest to oczywiście strategia świadoma, gdyż kobiety nie myślą o genetycznych skutkach swoich wyborów.

Oczywiście kobieta nie zawsze poślubia swojego kochanka – pisze dalej Anna Wilk. Jednak nawet, jeśli nie dochodzi do małżeństwa, romans wzmaga jej przekonanie o swej atrakcyjności i wartości. Rozmawiając z pięćdziesięcioma kobietami, które były zaangażowane w związki pozamałżeńskie, Lynn Atwater doszła do wniosku, że na wzrost poczucia własnej wartości tych kobiet w dużej mierze wpływało przekonanie, że są fizycznie bardziej pociągające. Sygnałem, że tak rzeczywiście jest, było dla nich zainteresowanie innych mężczyzn. Pewna kobieta tak oceniła skutki romansu: Myślę, że jestem teraz bardziej pewna siebie i wiem, że nie muszę udowadniać swojej seksowności, tak jak robiłam to wcześniej. Oczywiście, nie w każdym przypadku wzrost pewności siebie, wynikający z nawiązania romansu, związany był z seksualnością i wyglądem fizycznym, niemniej jednak okazuje się to najważniejszą konsekwencją wynikającą z romansu. W rozmowach z kobietami, jakie przeprowadzał David M. Buss i Heidi Greiling, często pojawiały się tematy seksualnego zaspokojenia. Pierwsza badana przez nich grupa dziewięćdziesięciu kobiet oceniła je jako bardzo ważną korzyść płynącą z romansu.

Badania te zostały zainspirowane teorią przechowywania spermy, zaproponowaną przez dwóch brytyjskich biologów: Robina Bakera i Marka Bellisa z uniwersytetu z Manchester. Chcąc zrozumieć tą teorię trzeba zacząć od nieco szerszej koncepcji – koncepcji współzawodnictwa plemników dwóch osobników. Ma ono miejsce wówczas, gdy sperma dwóch mężczyzn znajduje się równocześnie w wewnętrznych narządach płciowych kobiety (Baker, Bellis, 1995). W rezultacie, jeżeli kobieta współżyje w ciągu tygodnia z dwoma różnymi mężczyznami, ich plemniki współzawodniczą ze sobą o to, który zapłodni cenną komórkę jajową.

Jak dalej pisze Anna Wilk – uogólnienia dotyczące kobiet są zawsze problematyczne z jednego podstawowego powodu: nie wszystkie kobiety są takie same. Istnieją pewne ogólne trendy, ale w obrębie każdej z płci są wyjątki. Niektóre kobiety uwielbiają romanse – dzięki nim wzrasta ich poczucie własnej wartości, oraz odnoszą wiele innych korzyści. Inne przerażone są na samą myśl o złamaniu przysięgi małżeńskiej. Kobiety mają do dyspozycji różne strategie seksualne, a to, jakiej ich kombinacji użyją, zależy od okoliczności.

W świetle wszystkich potencjalnych korzyści płynących z romansów zagadką pozostaje, dlaczego większość kobiet najczęściej nie dopuszcza się zdrady. Chociaż romans może przynieść ogromne korzyści, jego potencjalne koszty często je niwelują.

Kobiety przyłapane na zdradzie – w przeciwieństwie do mężczyzn w takiej samej sytuacji – są bardziej narażone na fizyczną przemoc, utratę reputacji, ostracyzm społeczny, porzucenie przez mężczyznę. Badania Davida M. Buss dotyczące psychologii reputacji, prowadzone w Zimbabwe, Erytrei, Chinach, Rosji, Brazylii, Polsce, Korei i Rumunii, potwierdzają powszechność tego podwójnego standardu (Buss, 1995).

Na szczęście żyjemy w społeczeństwie, którego struktura nie jest kształtowana przez psychologię seksualną. Anonimowość współczesnego życia zdecydowanie zmniejsza ryzyko wykrycia niewierności i w związku z tym prawdopodobieństwo ponoszenia przez kobietę konsekwencji zdrady. 

wtorek, 15 stycznia 2013

Kto ma skłonności do zdrady?

Gdy próbowano przypisać skłonność do zdrady cechom osobowości, okazało się, że jedynie trzy okazały się pewnymi wyznacznikami skłonności do niewierności (badania Bussa i Sheckelfforda – 1997 – kiedy przeanalizowano ponad 1000 cech osobowości). 

Pierwsza, zgodnie z badaniami przytoczonymi przez Annę Wilk, to narcyzm. Ludzie ze skłonnościami narcystycznymi mają wyjątkowo wyolbrzymione poczucie własnej wartości, przeceniają swoje osiągnięcia i talenty, żyją fantazjami o sukcesie. Chcą mieć nieograniczoną władzę, oczekują uznania ich wielkości, a kiedy tego nie otrzymują, wpadają w złość i frustrację. Są skoncentrowani na sobie sądząc, że mają do wszystkiego prawo, wybierają z otoczenia osoby zamożne lub takie, które mogą wykorzystać. Osoby o cechach narcystycznych cechuje brak empatii, zawiść i koncentracja na własnych potrzebach. Jak wykazały badania, częściej niż inni ludzie flirtowały, umawiały się na randki z innymi parterami, częściej nawiązywały kontakty seksualne i decydowały się na przygodny seks. Łatwo przyznawały się do takiej swobody seksualnej, co potwierdzali ich partnerzy.
 
Druga cecha to niski poziom odpowiedzialności, czyli brak sumienności w relacjach i umowach, brak zorganizowania, impulsywność, brak samokontroli.
 
Trzecia cecha to psychotyczność. Brak samokontroli już wskazuje na psychotyczność, gdyż osoby te są bardzo impulsywne, mają problemy z samokontrolą emocji i brakiem hamulców społecznych. W skrajnych przypadkach mogą wykazywać socjopatię.
 
Anna Wilk twierdzi, że zarówno niski poziom odpowiedzialności, jak i wysokie wyniki na skali psychopatyczność, okazały się właściwymi zapowiedziami niewierności małżeńskiej. Podobnie jak u osób narcystycznych współmałżonkowie z tymi cechami flirtowali, umawiali się na randki, uprawiali przygodny seks częściej niż osoby o cechach przeciwnych.

Ciekawe jest to, że powyższe zależności nie odnoszą się wyłącznie do mężczyzn, a w jednakowym stopniu zarówno do mężczyzn, jak i kobiet. Wydaje się, że żadna z płci nie jest wolna od wpływu osobowości na skłonność do zdrady. Nie wszystkie osoby samolubne, manipulujące i impulsywne muszą dopuścić się niewierności, ale cechy te zwiększają prawdopodobieństwo jej wystąpienia.

Może więc już wcześniej, na etapie poznawania się i wstępnych „przymiarek” do bycia razem analizujmy osobowość partnerów pod względem ich potencjalnej skłonności do zdrady. Jeśli więc zaakceptujemy partnera z potencjałem „zdrajcy”, to zrobimy to z dobrodziejstwem inwentarza i będziemy mogli mieć pretensje wyłącznie do siebie. Jeśli już jesteśmy w związku, może będzie nam łatwiej zaakceptować fakt zdrady, skoro ten typ tak ma…?

Niewierność jest jedną z najczęstszych przyczyn rozwodów na całym świecie. Jednak zdrada jednego z parterów nie musi kończyć się rozwodem. Czym więc różnią się od siebie te pary, które pomimo zdrady pozostają ze sobą, od tych, które decydują się na rozstanie? Wyniki przeprowadzonych badań (Buss, Shackelford, 1997) pokazały, że im poważniejsza forma niewierności, tym wyższe prawdopodobieństwo zażądania rozwodu.
 
Jednak najciekawsza jest liczba osób, które nie domagały się rozwodu, nawet gdy parter dopuścił się zdrady, kontynuuje Anna Wilk w swoim artykule. Niemal jedna trzecia badanych to osoby, które przebaczyły swoim niewiernym partnerom.

Zastanówmy się czym takie osoby się charakteryzują? Czynnikiem decydującym, choć głównie analizowanym z perspektywy kobiety, okazuje się potencjalna wartość matrymonialna partnera. Żony, oceniane jako atrakcyjniejsze od swych partnerów, mające wyższą potencjalną wartość na "rynku" matrymonialnym częściej niż inne twierdziły, że zażądałyby rozwodu w przypadku niewierności męża, mając przy tym świadomość, że nie będą miały większego problemu ze znalezieniem nowego partnera. Natomiast kobiety o mniejszej atrakcyjności fizycznej i niższej potencjalnej wartości matrymonialnej częściej przebaczały.

Dochodzimy więc do zdefiniowania, czym jest seks dla obu płci i podobnie jak wcześniej, zaznaczają się wyraźne różnice determinowane płcią. Z punktu widzenia reprodukcji korzyści dla mężczyzn płynące z seksualnej różnorodności są tak ogromne i oczywiste, że naukowcy przeoczyli jeden podstawowy fakt: liczba mężczyzn mających przelotne kontakty seksualne musi być taka sama jak liczba kobiet, które z nimi współżyły. U mężczyzn nie pojawiłaby się tendencja do seksualnej różnorodności, gdyby kobiety nie przyzwalały na takie zachowania. 

Wielu mężczyzn przerażonych jest myślą, że kobieta z natury mogłaby nie być monogamistką. Jednakże niezaprzeczalnym faktem jest to, iż strategie seksualne kobiet nie powstały po to, by zadowolić mężczyzn. Nie wykształciły się też dla dobra grupy, czy nawet dobra gatunku. Kobieca psychologia seksualności, łącznie z kobiecą skłonnością do zdrady istnieje dzisiaj wyłącznie dlatego, że naszym pramatkom przynosiła ona korzyści. 

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozmawiamy o zdradzie

Po świątecznej przerwie i, niestety, starsi o rok powracamy do naszych blogów. W tym kontynuujemy temat zdrady.

Jeżeli zdarzy się w Waszym związku, jest to sygnał, że warto rozważyć jego sens, zwłaszcza w sytuacji, kiedy wierność jest dla jednego z partnerów bardzo ważną wartością. Nie ma powodów do tego, aby ranić własne wartości, kiedy związek dwojga ludzi to wiele więcej niż tylko zwykła relacja. Dążymy do tego, aby zgodnie z przysięgą małżeńską lub zwykłą ludzką uczciwością, był  pełną miłości i wzajemnego oddania relacją, otwartą na wzajemne potrzeby partnerów. Jest więc konieczna szczera komunikacja, a nie działanie „na boku” dla spełniania własnych potrzeb, a w domu maska typu: tak Kochanie, oczywiście Kochanie, czyli obłuda… To działanie „na boku” niech spowoduje zapalenie się czerwonej lampki i zaowocuje wieczorem szczerości, którego celem będzie odpowiedź na pytania typu: Po co nam ten związek? Jaki jest jego sens?

Aby przybliżyć Wam „ zjawisko” zdrady, przytoczą więc, jak zapowiadałam, trochę badań i analiz tego zjawiska w związku. Celem jest spowodowanie zrozumienia go z punktu widzenia fizjologii, uwarunkowań genetycznych determinowanych płciowo, mechanizmów przystosowawczych oraz w celu nabrania przez Was dystansu. Pozwoli on przeanalizować związek pod względem jego prawdziwej wartości dla obydwojga partnerów, w celu podjęcia decyzji co do przyszłości.

Jest interesujące, że mechanizm zdrady u mężczyzn i kobiet wygląda kompletnie inaczej i fakt, że rozumiemy uwarunkowania płci, wcale nie poprawia nam nastroju. My kobiety, kiedy dopuszczamy się zdrady, robimy to wtedy, gdy jesteśmy nieszczęśliwe w swoich związkach. Jednak fakt, że wielu mężczyzn żyjących w szczęśliwych związkach nawiązuje romanse nieco zmienia perspektywę patrzenia na ich potrzeby…

Zacytuję trochę badań za psycholog Anną Wilk: Ta różnica pomiędzy płciami wyraźnie wskazuje na to, że romanse spełniają inne funkcje adaptacyjne u kobiet i mężczyzn. Zdrada mężczyzn jest z natury czysto seksualna, natomiast niewierność kobiet ma podłoże emocjonalne. Jak pokazuje praca Shirley Glass, 44% mężczyzn, którzy dopuścili się zdrady, nie stwierdzało żadnego emocjonalnego zaangażowania w związek z kochanką, lub określało go, jako niewielki. W przeciwieństwie do mężczyzn, tylko 11% kobiet utrzymujących związki pozamałżeńskie twierdziło, że nie są w nie emocjonalnie zaangażowane, lub oceniało to zaangażowanie jako niewielkie. 

W innych badaniach Glass i Wright zapytali 148 mężczyzn i 155 kobiet, co mogłoby usprawiedliwić zdradę. Kobiety częściej niż mężczyźni, twierdziły, że czynniki takie jak, miłość, bliskość emocjonalna, zażyłość mogłyby usprawiedliwić ich niewierność. Natomiast mężczyźni podawali czynniki związane z seksem: nowe doświadczenia seksualne, zmiana, eksperymentowanie czy zwykła ciekawość.

Z powyższego wynika, że te różnice dotyczą również akceptacji, lub raczej braku akceptacji dla zdrady, co potwierdza Martin Daly i Margo Wilson:

Największym niebezpieczeństwem dla mężczyzn jest zdrada, a dla kobiet porzucenie. Zazdrość męska powinna przede wszystkim dotyczyć niewierności seksualnej, której nie da się wybaczyć. Kobieta zaś, choć nie aprobuje przygód partnera, które pochłaniają jego czas i zasoby, bardziej będzie się niepokoić z powodu niewierności emocjonalnej, magnetycznego przywiązania do innej kobiety, co może w końcu doprowadzić do jeszcze bardziej znacznego przegrupowania zasobów.