niedziela, 24 marca 2013

Być jak druga połowa

W poście Gorący żar ogniska domowego za Mieczysławem Plopą podałam cztery wymiary związku: intymność, samorealizacja, podobieństwo i rozczarowanie. Żeby Was uchronić przed tym ostatnim, w kolejnych postach omawiam pierwsze trzy. Dzisiaj podobieństwo.

Podobne cechy charakteru, poglądy, system wartości, zainteresowania to baza porozumienia. Łatwiej żyć we wspólnym gospodarstwie, kiedy łączą nas podobne wartości (polecam powrót do postu „Rozwód? Ależ TAK” kiedy pisałam o tym jak ważne są wspólne wartości). Aby krótko zilustrować Wam sytuacje przeciwną podam przykład: Co w sytuacji, kiedy dla żony najważniejsza jest rodzina, chce mieć dzieci i poświęcić się wychowaniu (wartości: rodzina, miłość, macierzyństwo), a mąż chce robić karierę zawodową (wartości: praca, kariera, sukces, uznanie), nie chce słyszeć o dzieciach, które wniosą chaos w jego życie i będą zajmować mu czas. Pojawia się konflikt wartości, który może zaostrzyć się z czasem. Niezaspokojenie potrzeb kobiety, która myśli o byciu matką, jest czynnikiem bardzo silnie konfliktogennym. Dla niej świat się zaczyna i kończy na dzieciach, przynajmniej w początkowej fazie macierzyństwa, a mężowi to komplikuje realizację kariery zawodowej i budowania swojej pozycji. To bardzo silny konflikt wartości, którego można uniknąć rozmawiając o tym w fazie testowania związku. Można też szukać konsensusu i starać się pogodzić interesy. Kiedy pojawi się dziecko, jest już za późno na ustalenia; trzeba akceptować zaistniałą sytuację. 

W ramach wartości źródłem konfliktu mogą być również wartości religijne (wiara, poglądy na aborcję, współżycie przed ślubem…). Trzeba mieć tego świadomość, zanim będzie za późno.
Zasadą, która rządzi w tym obszarze, jest zasada podobieństwa, czyli dostrojenie. Jeśli partnerzy bardzo różnią się światopoglądowo, mają różne charaktery i zainteresowania, to prosta droga do konfliktu i kompletnego braku zrozumienia. Te różnice powodują, że nie potrafią zarządzać swoimi zasobami i tracą porozumienie, nie mają wspólnych płaszczyzn postrzegania świata, więc się kłócą i przekonują do swoich wizji świata, gdyż nie potrafią urozmaicać, wzbogacać swojego życie dzięki różnicy zasobów. Sztuka konsensusu wymaga dużej świadomości własnych zasobów, odpowiedzialności za własne życie i elastyczności w szukaniu wzajemnie satysfakcjonujących rozwiązań. Takiego zarządzania zasobami związku trzeba się uczyć i robić to z pełną świadomością. W przeciwnym razie życie staje się „drogą przez mękę”, toczy się w braku zrozumienia, poczuciu krzywdy, potrzeby ulegania silniejszemu partnerowi i ogromnym dyskomforcie życiowym. Łatwiej więc dobierać się na zasadzie podobieństwa i wtedy unikniemy czyhających na nas pułapek i konfliktów.

Oczywiście bycie bardzo podobnym jest mało prawdopodobne, więc i tak trzeba będzie akceptować odmienność partnera i nauczyć się wspomnianego wcześniej konsensusu wypracowywanego w trakcie trwania związku. Jestem zdania, że różnorodność zasobów partnerów może być ogromną wartością w związku, jeśli się ją rozumie i potrafi się z niej twórczo korzystać.

Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj się ze mną e-mailowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz