Tydzień temu przytoczyliśmy Wam podsumowanie rozmów z parami, które przeżyły razem ponad 40 lat. Jak zwykle chcę skomentować zamieszczone tam tezy. Pierwsza z nich brzmiała: Rozwód? Nigdy. Morderstwo? Często. Rozmówcy autorów artykułu twierdzili, że w sytuacjach konfliktowych nigdy nie myśleli o rozwodzie, traktując małżeństwo jako ZOBOWIĄZANIE. Ich celem zawsze było szukanie rozwiązania.
Oczywiście, myślenie o rozwiązaniach i szukanie sposobów naprawy sytuacji, to
doskonałe podejście, gdy dwoje ludzi chce być ze sobą. Natomiast budzi mój opór założenie, że
„rozwód nigdy nie może być opcją”. Rozumiem, że świadomy
związek to obustronne ZOBOWIĄZANIE, jednak nie mogę się zgodzić na bycie w
związku dla zasady, ze względu na dzieci, wbrew sobie, takie trwanie dla trwania.
Gdy pojawia się jakiś trudny moment, problem do rozstrzygnięcia, czy konflikt, to wtedy obie strony, na mocy wzajemnego zobowiązania, są zmotywowane do analizy
sytuacji. Ich aktywność koncentruje się na szukaniu rozwiązań i porozumienia, a
nie celebrowaniu konfliktu i udowadnianiu sobie, kto jest lepszy, mądrzejszy, czy
ma rację. Celem, jaki przyświeca wtedy partnerom, jest zakończenie konfliktu. Oczywiście ma to miejsce, gdy obie strony są gotowe do akceptacji wypracowanego rozwiązania. Często
szukanie rozwiązania trwa wiele dni, gdyż nie jest możliwe znalezienie go „od
ręki”. Potrzebna jest wzajemna tolerancja, akceptacja prawa do odmiennego
zdania, wnikliwa analiza przyczyn konfliktu i tego co najważniejsze i za razem
najtrudniejsze – umiejętność dysocjowania się wobec własnych emocji. To sztuka,
którą warto ćwiczyć, gdyż tylko dystans pozwala szybciej znaleźć kompromis. Pozwala także „odfiksować” się od swoich tez, które traktowało się jako jedyną możliwą strategię
działania.
Mimo dobrych chęci, motywacji i gotowości do współpracy ten kompromis może
okazać się niemożliwy albo nie w pełni satysfakcjonujący obie strony konfliktu.
Czasem skuteczniej pomoże ktoś z zewnątrz, kto obiektywnie spojrzy na przedmiot
sporu, ktoś obdarzony zaufaniem obydwojga partnerów. Czasem po prostu nie ma
dobrych rozwiązań dla obu stron, kiedy ich wartości pozostają w konflikcie. Pozostaje
pełna akceptacja rozwiązania zaproponowanego przez jedną ze stron i testowanie
go w określonym czasie…. lub dalsza walka. Wybór należy do partnerów. Może też tak
być, że - jak to w życiu bywa - nie ma dobrych rozwiązań. Pozostaje życie w
konflikcie bardzo obciążające emocjonalnie obie strony. Pojawia się pytanie o sens takiego
związku.
Oczywiście różnica zdań nie jest jedynym sposobem weryfikacji trwałości związku. Konflikty są naszą codziennością, zwykle towarzyszą ludziom, którzy mają swoje zdanie, punkt
widzenia, argumenty. Można powiedzieć, ze są swoistym testem dla związku. Jeśli
partnerzy potrafią sobie z nimi radzić, mają szanse spędzić ze sobą lata
celebrując kolejne rocznice. Dlatego chcę pokazać Wam inne powody, które mogą, być destrukcyjne dla związku.
Partnerzy z różnych bajek
W moim odczuciu głównym kryterium decydującym o ocenie związku jest jego jakość, a
nie czas trwania. To, że partnerzy wytrzymali próbę czasu, może świadczyć o tym,
że był to związek oparty na miłości, ale nie zawsze. Na jego trwałość mogły również pracować inne „czynniki”. Mogły to być wspólne wartości, zbliżona postawa wobec
życia, finansów, wychowania dzieci czy podobny poziom wykształcenia… Jeśli
te poglądy i wyznawane wartości są zbliżone, dużo łatwiej osiągnąć porozumienie w razie
konfliktu. Jest wspólna płaszczyzna porozumienia i nie trzeba zaczynać od
fundamentów związku, bo te są solidne.
Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli partnerzy są z różnych "bajek" i różnią
się w zasadzie pod każdym względem, to ich związek ma duże szanse stać się związkiem toksycznym.
Podkreślam może tak być, choć nie musi. Często ludzie
pozostają w takich związkach z przyzwyczajenia, lęku przed samotnością, dla
dzieci, rodziny, znajomych bądź z powody wyznawanej przez siebie wiary.
„Zaliczają” kolejne rocznice ślubu, imieniny, urodziny, wakacje, święta, a także kolejne kłótnie, sprzeczki, „ciche dni”… I tak z dnia na dzień tracą szansę na
spotkanie tej „drugiej połowy”, która gdzieś tam daleko albo tuż obok trwa w
swoim związku.
Na pytanie, czy warto tak żyć, my zawsze odpowiemy NIE.
Brak współpracy
Chociaż jestem generalnie za rozwiązywaniem konfliktów i budowaniem relacji (tym przecież zajmuję się zawodowo), muszę być przekonana, że jest to możliwe. Muszę widzieć
potencjał dla wprowadzanych zmian i motywację obu stron. Przebudowa związku od podstaw jest procesem długotrwałym i wymaga ogromnej determinacji. Jeśli nie ma wsparcia w równie silnym emocjonalnym związku, trudno jest doprowadzić partnerów do wzajemnego porozumienia. W przypadku jednej z
moich klientek, która nie była w stanie poradzić sobie z brakiem partnerstwa w
związku, sama byłam zwolennikiem rozwodu,. Mąż nie chciał jej wspierać w
podstawowych obowiązkach i wziąć współodpowiedzialności za życie i
funkcjonowanie ich rodziny. Praktycznie
wszystkie obowiązki spoczywały na niej. Kiedy zaczął coraz częściej „zaglądać”
do kieliszka, sprawy dodatkowo się skomplikowały. Trudno było ustalać
jakikolwiek podział obowiązków lub zasady współpracy w codziennym życiu. Mąż nie przestrzegał żadnych ustaleń. Taka sytuacja trwała latami i nic nie wskazywało na
możliwość poprawy. Ten związek od początku był oparty jedynie na silnym pociągu
fizycznym i nie wytrzymał próby czasu w zderzeniu z codziennością. Sprawdzał się na etapie kochanków, ale nie wytrzymał zderzenia z wyzwaniami codziennego życia. Tak więc mimo
ich wieloletniego stażu małżeńskiego byłam zwolennikiem rozwodu, gdyż wszystkie
podejmowane przez żonę próby kończyły się porażką. Jego pijaństwo ostatecznie przeważyło szalę na rzecz
rozwodu.
cdn. :-)
cdn. :-)
Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj
się ze mną e-mailowo.
poprawcie etykietę "przyczyny rozwoduów" ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń