Czym jest zakochanie?
Romantycznie:
Niewątpliwie to cudowny stan, który warto przeżyć. To zjawiskowe
uczucie obezwładniające nasze zmysły, poczucie unoszenia się nad ziemią,
przekonanie, że życie jest piękne. To postrzeganie świata i otaczającej
rzeczywistości przez różowe okulary. Jest to absolutnie emocjonalny stan
pozbawiony krytycyzmu i pesymizmu, dający wręcz poczucie mocy, siły olbrzyma. Obiekt
naszych westchnień jest absolutnie doskonały, pozbawiony wad, jedyny i
niepowtarzalny obdarzony bezwarunkową akceptacją... Życie bez ukochanej osoby
traci sens, a każda chwila bez niej kojarzy się z bólem egzystencjalnym,
tęsknotą i smutkiem. To ideał, któremu możemy wszystko wybaczyć.
Psychologicznie:
To stan zaburzenia emocjonalnego, niemal jednogłośnie uznawany
przez psychologów, jako stan zbliżony do choroby psychicznej. Ze względu na
oderwanie od rzeczywistości przypomina odmianę psychozy w lekkim nasileniu
objawów. Podobnie jak w psychozie, w stanie zakochania, rozum „odlatuje na
gumce”, krytycyzm i racjonalne myślenie opuszczają nasz umysł. Zostają zaburzone
zdolności do logicznego myślenia, wyciągania wniosków i racjonalnego działania,
także oceny.
Ten stan zwykle trwa kilka miesięcy, choć właściwie
pielęgnowany może trwać nawet do kilku lat. Odmianą zakochania pozbawioną doznań
erotycznych jest miłość platoniczna.
Jak łatwo się zorientować, ten stan jest nieprawdopodobnie
silnym emocjonalnie doznaniem, którego cechą podstawową jest zaburzenie funkcji
poznawczych, których celem jest racjonalna ocena faktów i procesu zbierania
informacji. Zakładamy różowe okulary, przez które postrzegamy świat, a zwłaszcza
obiekt naszych uczyć. Pozytywny aspekt tego zjawiska jest taki, że niesieni na
skrzydłach emocji jesteśmy gotowi pokonać każdą
przeszkodę. Niebezpieczne jest natomiast to, że możemy podejmować się
wyzwań czasem kompletnie nieadekwatnie do naszych zasobów i postrzegać
otaczające zdarzenia życzeniowo. Dlatego w odniesieniu do pojawiających się
problemów mówimy: jakoś to będzie, nie martwmy się na przyszłość lub na
pewno sobie poradzimy. Nic więc dziwnego, że po fali uniesienia, wobec
nieracjonalnej oceny zjawisk, wkraczamy w fazę zdecydowanie mniej fascynującą.
To faza przebudzenia, kiedy opada zasłona złudzeń, rozum powoli wraca na swoje
miejsce i wkraczamy w fazę rozczarowania. Nie oznacza to, że obiekt naszych
uczuć się zmienił, tylko zmieniła się nasza zdolność interpretacji faktów,
wyciągania wniosków i racjonalnej analizy.
Dlatego podejmowanie decyzji w stanie „upojenia emocjonalnego”, np. decyzji o małżeństwie, jest bardzo ryzykowne. Zapominamy o fazie testowania
związku, wzajemnego nabywania wiedzy o sobie, uczenia się definiowania swoich potrzeb i racjonalnej oceny zasobów osób, które będą ze sobą bardziej lub mniej
efektywnie współpracować przez całe życie. Z tego powodu wiele małżeństw
zawartych pod wpływem zakochania kończy się rozwodem, a zakochanie zastępują kompletnie inne niż do tej pory, uczucia. Wraz z opadnięciem „zasłony z emocji”
pojawia się niechęć, złość, gniew, nienawiść… Tym uczuciom towarzyszy wzajemne
oskarżanie się, atakowanie, szukanie osoby winnej i odpowiedzialnej za skutki
błędnych decyzji, poniżanie i ranienie uznawanych do tej pory ważnych wartości, takich jak miłość, uczciwość, wierność, godność… Te wszystkie negatywne
odczucia sprawiają, że małżonkowie zapominają o przeżywanych wcześniej emocjach
i o tym, jak bardzo byli szczęśliwi w początkowej fazie ich związku. Ta faza
rozczarowania jest równie silna jak wcześniejsza fascynacja.