Najgorsza jest sytuacja, w której partnerzy nie mogą się dogadać, kłócą się, nie rozumieją swoich stanowisk, mają świadomość barier ich dzielących, uniemożliwiających funkcjonowanie w związku, a mimo to ciągle w nim trwają licząc na cud. Powodów niezgodności może być wiele począwszy od braku dopasowania seksualnego do znacznej różnicy charakterów lub z powodów wymienionych wcześniej. Z obawy przed samotnością czy z wygody, ze względu na rodziców, znajomych czy z powodów światopoglądowych nie podejmują decyzji o rozstaniu myśląc: jakoś to będzie.
Zdarza się, że pary decydują się na dziecko licząc na to, że będzie to panaceum na ich problemy. Wtedy, tak naprawdę nie rozwiązują problemów, a „uciekają” od ich rozwiązywania i serwują sobie kolejny OGROMNY problem, czyli dziecko, które ma przynieść ratunek. W rezultacie zaostrza istniejące konflikty i staje się ich ofiarą. Ponosi konsekwencje nieodpowiedzialnych decyzji, z gruntu skazanych na niepowodzenie. Zamiast panaceum, staje się dodatkowo stymulatorem konfliktów, gdyż wymaga wyrzeczeń i "komplikuje" życie. Taka sytuacja w rodzinie może negatywnie wpływać na jego wychowanie i późniejsze życie. Trudno bowiem sądzić, że wraz z narodzinami dziecka taka para, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stanie się modelową, idealną, kochającą się rodziną. Zapewni dziecku tak ważną bazę, jaką jest poczucie bezpieczeństwa, miłość i bliskość. Trudno też założyć, że związek błyskawicznie dojrzeje do rodzicielstwa, aby świadomie wychowywać dziecko.
Zdarza się, że pary decydują się na dziecko licząc na to, że będzie to panaceum na ich problemy. Wtedy, tak naprawdę nie rozwiązują problemów, a „uciekają” od ich rozwiązywania i serwują sobie kolejny OGROMNY problem, czyli dziecko, które ma przynieść ratunek. W rezultacie zaostrza istniejące konflikty i staje się ich ofiarą. Ponosi konsekwencje nieodpowiedzialnych decyzji, z gruntu skazanych na niepowodzenie. Zamiast panaceum, staje się dodatkowo stymulatorem konfliktów, gdyż wymaga wyrzeczeń i "komplikuje" życie. Taka sytuacja w rodzinie może negatywnie wpływać na jego wychowanie i późniejsze życie. Trudno bowiem sądzić, że wraz z narodzinami dziecka taka para, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stanie się modelową, idealną, kochającą się rodziną. Zapewni dziecku tak ważną bazę, jaką jest poczucie bezpieczeństwa, miłość i bliskość. Trudno też założyć, że związek błyskawicznie dojrzeje do rodzicielstwa, aby świadomie wychowywać dziecko.
Jako matka chciałabym, aby pojawienie się dziecka było dla młodych ludzi wartością samą w sobie, czymś oczekiwanym, do czego rodzice przygotowują się mentalnie, emocjonalnie, finansowo i pod każdym względem koniecznym do bycia rodzicem. Już ciąża to okres, który kobieta powinna wspominać jako czas dojrzewania do wymagającej roli matki, w pełnej akceptacji tej roli i świadomości nowej tożsamości. Jeśli dziecko ma być "lekarstwem" na wszystkie problemy, to z całą pewnością jest to nieodpowiedzialna naiwność. Pozostanie to tylko myśleniem życzeniowym, a problemy powrócą ze zdwojoną siłą. Trwanie w związku dla tzw. dobra dziecka czy dzieci jest nieporozumieniem.
Do tego tematu na pewno jeszcze powrócę.
Bardzo dziękuję za ten wpis..
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
OdpowiedzUsuń