poniedziałek, 26 listopada 2012

Zakochanie

Po serii wpisów na temat zdrady, separacji, rozwodu czas na coś bliższego tytułowi tego blogu, czyli o zakochaniu. Chociaż może się okazać, że to "miłe złego początki"...

Czym jest zakochanie?

Romantycznie:
Niewątpliwie to cudowny stan, który warto przeżyć. To zjawiskowe uczucie obezwładniające nasze zmysły, poczucie unoszenia się nad ziemią, przekonanie, że życie jest piękne. To postrzeganie świata i otaczającej rzeczywistości przez różowe okulary. Jest to absolutnie emocjonalny stan pozbawiony krytycyzmu i pesymizmu, dający wręcz poczucie mocy, siły olbrzyma. Obiekt naszych westchnień jest absolutnie doskonały, pozbawiony wad, jedyny i niepowtarzalny obdarzony bezwarunkową akceptacją... Życie bez ukochanej osoby traci sens, a każda chwila bez niej kojarzy się z bólem egzystencjalnym, tęsknotą i smutkiem. To ideał, któremu możemy wszystko wybaczyć.

Psychologicznie:
To stan zaburzenia emocjonalnego, niemal jednogłośnie uznawany przez psychologów, jako stan zbliżony do choroby psychicznej. Ze względu na oderwanie od rzeczywistości przypomina odmianę psychozy w lekkim nasileniu objawów. Podobnie jak w psychozie, w stanie zakochania, rozum „odlatuje na gumce”, krytycyzm i racjonalne myślenie opuszczają nasz umysł. Zostają zaburzone zdolności do logicznego myślenia, wyciągania wniosków i racjonalnego działania, także oceny. 

Ten stan zwykle trwa kilka miesięcy, choć właściwie pielęgnowany może trwać nawet do kilku lat. Odmianą zakochania pozbawioną doznań erotycznych jest miłość platoniczna.

Jak łatwo się zorientować, ten stan jest nieprawdopodobnie silnym emocjonalnie doznaniem, którego cechą podstawową jest zaburzenie funkcji poznawczych, których celem jest racjonalna ocena faktów i procesu zbierania informacji. Zakładamy różowe okulary, przez które postrzegamy świat, a zwłaszcza obiekt naszych uczyć. Pozytywny aspekt tego zjawiska jest taki, że niesieni na skrzydłach emocji jesteśmy gotowi  pokonać każdą przeszkodę. Niebezpieczne jest natomiast to, że możemy podejmować się wyzwań czasem kompletnie nieadekwatnie do naszych zasobów i postrzegać otaczające zdarzenia życzeniowo. Dlatego w odniesieniu do pojawiających się problemów mówimy: jakoś to będzie, nie martwmy się na przyszłość lub na pewno sobie poradzimy. Nic więc dziwnego, że po fali uniesienia, wobec nieracjonalnej oceny zjawisk, wkraczamy w fazę zdecydowanie mniej fascynującą. To faza przebudzenia, kiedy opada zasłona złudzeń, rozum powoli wraca na swoje miejsce i wkraczamy w fazę rozczarowania. Nie oznacza to, że obiekt naszych uczuć się zmienił, tylko zmieniła się nasza zdolność interpretacji faktów, wyciągania wniosków i racjonalnej analizy.

Dlatego podejmowanie decyzji w stanie „upojenia emocjonalnego”,  np. decyzji o małżeństwie, jest bardzo ryzykowne. Zapominamy o fazie testowania związku, wzajemnego nabywania wiedzy o sobie, uczenia się definiowania swoich  potrzeb i racjonalnej oceny zasobów osób, które będą ze sobą bardziej lub mniej efektywnie współpracować przez całe życie. Z tego powodu wiele małżeństw zawartych pod wpływem zakochania kończy się rozwodem, a zakochanie zastępują kompletnie inne niż do tej pory, uczucia. Wraz z opadnięciem „zasłony z emocji” pojawia się niechęć, złość, gniew, nienawiść… Tym uczuciom towarzyszy wzajemne oskarżanie się, atakowanie, szukanie osoby winnej i odpowiedzialnej za skutki błędnych decyzji, poniżanie i ranienie uznawanych do tej pory ważnych wartości,  takich jak miłość, uczciwość, wierność, godność… Te wszystkie negatywne odczucia sprawiają, że małżonkowie zapominają o przeżywanych wcześniej emocjach i o tym, jak bardzo byli szczęśliwi w początkowej fazie ich związku. Ta faza rozczarowania jest równie silna jak wcześniejsza fascynacja.


wtorek, 20 listopada 2012

Życie w rozkroku

Tydzień temu pisałam o odkładaniu decyzji o separacji lub rozwodzie "dla dobra dzieci". Napisałam, że  właśnie ze względu na dzieci lepiej wyjść z toksycznego związku. Wasze dzieci przestaną obserwować Wasz konflikt i żyć w atmosferze codziennych kłótni, obojętności emocjonalnej, „cichych dni”. Przestaną cierpieć razem z Wami. Przestaniecie unikać domu jako miejsca „ciężkiej atmosfery” i bardzo chętnie „uciekać” w pracę. Przestaniecie nagle mieć mnóstwa obowiązków służbowych, być niezastąpionym wsparciem dla kolegów i przyjaciół. Przestaniecie też szukać dowartościowania w ramionach pocieszycielek lub pocieszycieli, którzy wykorzystają Waszą potrzebę bliskości. Jest oczywiście szansa, że znajdziecie właściwego partnera, który z roli pocieszyciela przerodzi się w osobę znaczącą w Waszym życiu. Odradzałabym jednak, podejmowanie takiej decyzji będąc w związku. W stanie „emocjonalnej ucieczki” z domu nie potraficie ocenić wartości nowego związku. Macie założony „czarny filtr” na bycie w domu i „różowy” wszędzie poza nim. Tracicie obiektywizm i racjonalne podejście. Prowadzicie „podwójne życie”, które może w początkowej fazie bawić lub być odskocznią dla Waszej nudnej codzienności. Działać na zasadzie zakazanego owocu, czyli być pełnym atrakcyjności realizowaniem się w seksie, której na przykład brakowało w Waszym związku.

Niedawno przeczytałam na jednym z portali wpis:
Mam romans już ponad trzy lata i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że w moim małżeństwie jeszcze nigdy nie układało się tak dobrze. Zwłaszcza w sferze łóżkowej. Odkąd czasem pozwalam sobie na dziki seks z Kochanką, moja żona sprawia wrażenie promieniującej i usatysfakcjonowanej naszym pożyciem seksualnym. Oczywiście, nie mam wątpliwości, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby MOJA dowiedziała się, że w życiu jej partnera istnieje druga kobieta. Dla dobra nas obojga, lepiej, by ten fakt nigdy nie ujrzał światła dziennego.

Zainteresowało mnie stwierdzenie „z czystym sumieniem” i zadałam sobie pytanie, co się stanie, kiedy ta tajemnica „ujrzy światło dzienne”. Prawdopodobnie, skończy się mit fantastycznego mężczyzny, wiernego męża i kochanka, a na pewno promieniejącej szczęściem żony. Kurtyna opadnie i skończy się ostatni akt tego teatru – małżeństwa, gdyż odzyskanie zaufania to trudny, długi i często niemożliwy proces. Zacznie się kolejny czarny scenariusz, czyli problem z odzyskaniem zaufania do męża, poczucia bezpieczeństwa w związku. Żona uświadomi sobie, że wyrafinowany seks i intymność, która ją łączyła z mężem, nie jest intymnością, tylko perfidną grą. Inna kobieta, z resztą, też może chcieć upomnieć się kiedyś o swoje prawa… i co wtedy?

Generalnie „podwójne życie” to bardzo kosztowna emocjonalnie strategia, nie rozwiązująca problemów w dłuższej perspektywie, lecz je odsuwająca w bliżej nieokreśloną przyszłość. Świadomość oszukiwania swojego partnera, bycie graczem, który zmienia maski, mimo całego fanu, podziwu kolegów i adrenaliny jest wątpliwe moralnie. Z czasem zaowocuje poczuciem winy bądź kompletnym zerwaniem więzi emocjonalnej ze swoim pierwszym partnerem, sprowadzając ją do roli sekspartnera i relacji oziębłości wobec niego. Życie w związku to nie tylko seks, więc koncentracja wyłącznie na tej sferze może zniszczyć jego inne wartości. Długotrwałe dzielenie ról jest męczące, może wpłynąć na zaburzenie „tożsamości związku”, czyli pojawią się pytania: czego tak naprawdę chcę, gdzie się realizuje i czy mogę w końcu przestać grać, być sobą. To może stworzyć w domu atmosferę zbliżoną do piekła, bo żona nie rozumiejąc zachowania zacznie pytać, co się stało z jej mężem.

Życie w „rozkroku emocjonalnym” to wyraźny sygnał, aby poważnie zastanowić się nad sensem swojego związku. Warto to zrobić z ołówkiem w ręku, tak to robiliście wcześniej. Analizowaliście mocne i słabe strony jednego i drugiego związku w relacji ze swoimi potrzebami, oczekiwaniami i sensem życia. Warto odnieść te potrzeby do modelu idealnego związku, który będzie dla Was swoistego rodzaju kryterium porównawczym. Wtedy może się okazać, że znajdziecie „trzecie” rozwiązanie. Uświadomicie sobie, że ani jeden, ani drugi związek nie realizuje Waszych marzeń do końca, skoro dopiero oba stanowią satysfakcjonującą całość. To ważna informacja i wartościowa z punktu widzenia Waszego życia. Macie model swoich potrzeb, wiecie, czego Wam brakuje i czego szukać. Wiecie też, co jest dla Was ważne. Teraz pora poszukać właściwego związku, który będzie kreacją, szczęściem, rozwojem, bezpieczeństwem, nieokiełzaną tajemnicą, synergią, właściwym wyborem… tym wszystkim, czego pragniemy w snach.

Szczerze zachęcam do odwagi w poszukiwaniach. Sama dokonałam takiego wyboru i do dziś jestem dumna z tej decyzji. Szkoda każdej chwili, kiedy związek jest ciężarem i każdej straconej, która już nie wróci. Z perspektywy swoich doświadczeń wiem, że warto podjąć ten trudny, pierwszy krok…  Zapewniam Was, że nagroda przekracza najśmielsze oczekiwania… 

wtorek, 13 listopada 2012

Separacja czy bolesne trwanie?

Odpowiadając na postawione tydzień temu pytania, wykonaliście kawał dobrej roboty, która da Wam informację, co się dzieje w Waszym związku i co dalej robić (obszary zmian). Mam nadzieje, że pytania pomogły zdefiniować wszystko, co na co dzień Was dotyczy. Potrzebujecie odpocząć i możecie sobie pogratulować, jeśli dobrnęliście do końca. Wnioski i przemyślenia, to może być Wasza druga sesja, której termin od razu warto ustalić. W przeciwnym razie będziecie przekładać decyzję w nieskończoność. Przygotujcie swoje propozycje, nastawcie się na współpracę. To Wasza szansa na nowe życie lub rozstanie na pokojowych warunkach.

Życzę Wam, abyście podjęli najlepsze dla siebie decyzje. Wierzę, że to potraficie… Pamiętajcie, że celem tego spotkanie nie jest pogodzić się, tylko podjąć decyzje co do Waszej przyszłości. Zachowajcie tak daleko idący obiektywizm, jak to tylko możliwe myśląc o sobie, dzieciach i Waszym przyszłym życiu.

Jeśli podejmiecie decyzję o separacji, nie ma sensu wzajemne obwinianie się i celebrowanie przeszłości, gdyż zwykle do rozpadu związku przyczyniają się oboje partnerzy. Nie warto wytykać sobie błędów, tylko je analizować, starać się być w dystansie, bo wtedy wnioski są bardziej przemyślane i mogą służyć Wam w przyszłości. Jest sens dokonać analizy źródeł porażki, aby błędów nie powtarzać w kolejnym związku. Warto też powiedzieć sobie, co było wartością, źródłem radości, sukcesem, czymś unikalnym, bo niewątpliwie takie elementy też towarzyszyły Waszemu życiu. Kiedy zaczniecie się kłócić, to znaczy że nie dojrzeliście do emocjonalnego rozstania. Wasza rozmowa, zamiast być źródłem kreatywności, stanie źródłem poczucia winy i przyczyną obniżenia poczucia wartości. Wtedy separacja może być jeszcze bardziej uzasadniona. Da Wam dystans do Waszych porażek i pozwoli w samotności lub przy pomocy osób trzecich przeanalizować popełniane błędy. Powtarzam, analizować, a nie celebrować przeszłość, wykorzystując okazję, aby się obwiniać. To trudny moment dla obojga partnerów, tym trudniejszy, im bardziej w rozstanie zaangażowane są dzieci.

Niesprawiedliwość losu polega na tym, że dzieci, które nie zawiniły, ponoszą konsekwencje błędów dorosłych. Co gorsza, czasem stają się powodem przekładania decyzji o rozstaniu. Ja jestem przeciwna takiej decyzji. Chcę rozważyć wtedy sens takiego działania zadając pytania, które boleśnie dotykają istoty konfliktu. Mianowicie: Czy warto trwać w toksycznym związku ze względu na dzieci i zatruwać je toksynami codzienności? Czego możemy nauczyć nasze dzieci trwając w „takim” związku? Czy przypadkiem nie tylko tego, jak żyć w toksycznym związku? Co przekazują nasze emocje, wartości, postawa, a nawet mowa ciała w codziennych czynnościach? Czy jest możliwe, że nasze zachowanie wolne jest od niechęci, agresji, frustracji, niespełnienia, rozgoryczenia, a czasem nawet nienawiści. Niestety, nie da się ukryć tych emocji, gdy mowa ciała to 55% komunikatu, jaki przekazujemy otoczeniu. Każdy dzień jest niewerbalną i werbalną demonstracją naszego niezadowolenia. Dzieci żyją w tej atmosferze ucząc się tego zachowania i w końcu uznają je za normalne, typowe. Uczą się, że tak powinien wyglądać szczęśliwy dom. Tę wiedzę zabierają ze sobą, aby tworzyć podobnie „szczęśliwe” domy w przyszłości… Wnioski pozostawiam do indywidualnej analizy rodziców.

Jeśli podejmiecie wysiłek separacji, macie szansę z dystansem przedyskutować ze sobą samym wartość Waszego związku. Przemyśleć decyzję i… albo powrócić do partnera, ale już na innych zasadach, albo szukać innego, który będzie lepiej spełniał Wasze potrzeby. Kryteria, jak ma wyglądać ten nowy związek, pomoże Wam zdefiniować analiza błędów, Wasza intuicja, pragnienia, potrzeby. Wasze emocje będą jednoznaczną odpowiedzią, czy decyzja jest słuszna. Jeśli zaryzykujecie zmianę partnera, to nauczeni doświadczeniem, macie szansę stworzyć Waszym dzieciom lepszy dom, pełen ciepła, zrozumienia i synergii. One zaś będą miały szansę nauczyć się, że w życiu popełnia się błędy, ale trzeba wyciągać z nich wnioski i dokonywać właściwych zmian. To może być dużo wartościowsza nauka niż trenowanie nienawiści, porażki i trwania w marazmie...

wtorek, 6 listopada 2012

Pytania, na które warto sobie odpowiedzieć

Zgodnie z zapowiedzią dzisiaj pytania. Oprę się na poziomach Diltsa, aby żadna sfera nie umknęła Waszej uwadze. Zacznę od łatwiejszych pytań, a kiedy się „rozgrzejecie”, przejdę do tych trudnych, tych kluczowych. Przeznaczcie na to zadanie tyle czasu, ile Wam potrzeba, aby je skończyć. Nie przerywajcie tej rozmowy, gdyż jest to inwestycja w Wasze życie i Waszą przyszłość. No więc do dzieła…

Środowisko: Gdzie? (to Wasz dom, mieszkanie, miejsce zamieszkania…): Jak to, gdzie mieszkam, wpływa na moje postrzeganie partnera? Czy mój dom wzmacnia więź z partnerem? Jest miejscem, gdzie się dobrze z nim czuję? Czy lubię to mieszkanie?

Inne pytania, które przychodzą mi do głowy w odniesieniu do tego poziomu środowisko.

Zachowania: Co robię? TYLKO FAKTY!!!! Jak się zachowuję wobec mojego partnera? Jaka/jaki jestem wobec niego/niej (trzymaj się faktów, a nie ocen, podaj przykłady z Waszego wspólnego życia)? Co robię, kiedy przynosi mi kwiaty (albo prezenty - jeśli jestem mężczyzną), czyli jak się wtedy zachowuję? Jak się zachowuję w jego/jej towarzystwie u znajomych? Jestem z niej/niego dumna, radosna, swobodna, spontaniczna, czy wręcz przeciwnie? Jak ona/on zachowuje się wobec mnie (tylko fakty, przykłady zachowań, które możesz zapisać, aby je potem przytoczyć)? Jak wykonujemy codzienne obowiązki: co robię ja, a co ona/on? Czy są rzeczy, które robimy razem, np. gotowanie, sprzątanie…? Co robimy w łóżku  (podaj konkretne czynności, aby uświadomić sobie, jak różnorodne są Wasze pieszczoty)? Jak nazwałabym/nazwałbym to, co nas łączy?Jak wygląda nasz seks, jest różnorodny, spontaniczny, ostatnio w tej samej pozycji czy w różnych, czy się zmienił przez lata? Czy zdarza się, że wypominamy sobie: A Ty to nie robisz tego… albo Ja zawsze robię to..?

Inne rzeczy, które przychodzą mi do głowy w odniesieniu do poziomu  zachowanie.

Umiejętności: Co potrafię? Jakie mam umiejętności? Co potrafię robić w domu? Co robię zawodowo? Co jest moją/ jego mocną stroną? Czego on/ona nie potrafi robić? Czy nasze umiejętności znacząco się różnią? Czy jest to powód do konfliktów? Czy zdarza się, że wypominamy sobie: A ty to nie umiesz tego… albo Tobie to wszystko wychodzi, a mnie nie…? Czy są umiejętności, których jej/jemu zazdroszczę? Czy są takie, z powodu których jestem dumna/dumny?

Inne rzeczy, które przychodzą mi do głowy w odniesieniu do poziomu umiejętności.

Przekonania: Co jest możliwe? Co myślę o tym? Jaki mam przekonanie(sądy, subiektywne opinie…)?
Co myślisz o swoim związku? Czy wierzę, że jest o co walczyć? Czy potrafię się zmienić, jeśli zdefiniujemy swoje słabe strony jako związek dwojga ludzi? Czy mogę nazwać główne bariery, o które się „odbijamy”? Czy potrafię zdefiniować główne konflikty, „punkty zapalne” w naszym związku? Co nie działa w naszym związku? Co działa świetnie? Co się sprawdza? Czy mam wiarę, że ja/ on potrafimy zmienić to, co nie działa (wspólnie to zdefiniujecie)? Kto i co powinien zmienić u siebie, aby nasz związek był możliwy? Jak możemy to zmienić? Jakich zmian to by wymagało? Czy jest to możliwe moim/ jego zdaniem? Co oceniam jako mocną stronę naszego związku? A co jako słabą? Czy wierzę, że możemy to zrobić sami, czy potrzebujemy pomocy? Kogo czynię odpowiedzialnym za nasze niepowodzenia? A kto/co jest źródłem naszego sukcesu? Co/kto przyczynia się do porażek? Czy mam przekonanie, że partner/partnerka mnie kocha? Czy wierzę, że coś jeszcze nas łączy? Czy nasz seks uważam za udany? Czy można nad tym pracować, aby był lepszy? Czy są inne ważne przekonania, których tu nie ma?

Wartości: Co jest dla ciebie ważne? Zdefiniuj swoje wartości (np. uczciwość, wiara - jako religia i wiara w siebie, odpowiedzialność, miłość, sukces, rodzina, wierność, pracowitość, współpraca, poczucie humoru, szacunek… podaj swoje).

Które z nich są najważniejsze dla mnie/dla niego? Czy nasza hierarchia wartości znacząco się różni, czyli co jest dla mnie najważniejsze, a co dla niego? Czy jest możliwość dogadania się na poziomie wartości? (Na przykład dla męża najważniejsza jest praca i seks, a dla mnie rodzina i odpowiedzialność, więc jest to źródłem konfliktu…). Jak możemy uszanować nasze wartości, aby przestały być źródłem konfliktu Co możemy ustalić w tym obszarze?

Tożsamość: Kim jestem, role w jakich występuję (np. żona/maż, kochanka/kochanek, dyrektor, matka/ojciec, partner/partnerka, sprzątaczka, kucharka/ kucharz, inne role). Z jakimi rolami utożsamiam się w małżeństwie ja/ on? Czy bycie w związku w tych wszystkich rolach akceptuję? W których się nie realizuję? Jak się realizuję w pracy zawodowej? Co jest moją mocną strona w tych rolach, a co słabą? Czego nie akceptuję, jeśli chodzi o te role u partnera? Co wymaga zmiany, przemyślenia? Jak się spełniam jako kochanka/ kochanek? Czy jest to źródło satysfakcji, akceptacji? Czy jestem doceniana/doceniany jako partner? Kto jest decydentem w domu? Czy jest wzajemna akceptacja dla tej osoby w domu i rodzinie? Czy identyfikuję się z tymi rolami, które mój partner/ partnerka uważa za kluczowe (np. maż, chce aby żona wychowywała dzieci, była w tożsamości matki a kobieta chce się realizować zawodowo i być w tożsamości np. dyrektora, prawnika...). Jakie są inne tożsamości, role, ważne dla waszego związku, a są źródłem konfliktów?

Wizja, misja: Jaki to ma sens? Jaki sens ma nasz związek? Po co wyszłam za mąż/ożeniłem się? Co aktualnie tak naprawdę nas łączy, nadając sens naszemu związkowi? Czy tak było od początku naszego związku, czy się coś zmieniło? Co to takiego? Jaki sens ma ta rozmowa? Jaki cel ma wprowadzanie zmian w naszym życiu? Czy te zmiany zmienią sens naszego związku? Po co mam się motywować do zmiany na różnych poziomach (wartości, przekonań, zachowań...)? To wymaga pracy i zaangażowania, a ja nie widzę/ widzę celu, sensu? Jestem gotowy/gotowa dużo zainwestować, abyśmy byli razem, jeśli…

Na koniec odpowiedzcie na te cztery pytania:
Co się stanie w moim życiu, jeśli zostanę w tym związku?
Co się stanie w moim życiu, jeśli nie zostanę w tym związku?
Co się NIE stanie w moim życiu, jeśli zostanę w tym związku?
Co się NIE stanie w moim życiu, jeśli nie zostanę w tym związku?