wtorek, 30 października 2012

Jaki związek wytrzyma próbę czasu?

Kiedy zawieramy związek małżeński, jesteśmy (przeważnie) przekonani, że spędzimy ze swoim partnerem resztę życia. Składamy przysięgę małżeńską ufni i pełni nadziei, przekonani, że to najważniejszy krok w naszym życiu. Wierzymy, że rozpoczynamy cudowny okres bycia z kimś, kogo kochamy. Wierzymy w słowa przysięgi i dobre intencje partnera. Zauroczeni uczuciem, z optymizmem patrzymy w przyszłość. Łza się kręci w oku, wzruszenie ściska za gardło, kiedy mówimy w kościele:
„…biorę Ciebie ……….. za żonę (męża) i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
lub w USC „…i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."

W takiej chwili w ogóle nie wyobrażamy sobie rozstania lub traumatycznego finału, jakim może być separacja lub rozwód. Czy macie szansę na życie w szczęśliwym związku, na miłość aż po grób? Prawdopodobnie będziecie zaskoczeni, gdy stwierdzę, że łatwo to z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć. Wystarczy odpowiedzieć sobie na kilka pytań, które uświadomią Wam potencjał Waszego związku. Kluczowe jest to, z jakim bagażem doświadczeń wstępujecie w związek małżeński, co było motywacją do jego zawarcia, czy „testowaliście” ten związek, zanim zdecydowaliśmy się na ślub. Jak "współpracują" ze sobą Wasze wartości (wiara, postawa życiowa, stosunek do związku i jego modelu, co  jest dla Was ważne w związku – wierność, miłość czy odpowiedzialność za nas i dzieci…), nasza osobowość, cechy charakteru… To aspekty, które mogą być źródłem konfliktu lub przeciwnie, związku zgodnego i szczęśliwego.

Analizowałam różne przykłady w poprzednich wpisach. Nie wyczerpałam oczywiście wszystkich przypadków pokazując jedynie czubek „góry lodowej” różnych aspektów i możliwości, jakie mogą być powodem rozpadu związku. Podałam kilka przykładów najczęściej spotykanych w moim doświadczeniu terapeutycznym. Te przykłady miały zainspirować Was do refleksji nad własnym związkiem. Celem było zadanie sobie pytania wprost: w jakim stopniu spełniam się w swoim związku, w jakim stopniu zaspokajam swoje potrzeby i realizuję swoje wartości? Czy spełniam swoje marzenia, jestem szczęśliwa, potrafię okazywać partnerowi dowody bliskości na co dzień….? Czy tęsknię, kiedy nie ma bliskiej mi osoby w pobliżu, i czy nachodzą mnie złe myśli, kiedy nie przychodzi na czas?

To, generalnie, sprowadza się do pytania, czy Wasz związek należy do tych, które wzajemnie się inspirują, rozwijają, potrafią kreatywnie rozwiązywać pojawiające się problemy, są szczęśliwe i tworzą pełne miłości rodziny.

Jeśli nie należycie do tych szczęśliwców i mimo motywacji do zmiany i dobrych intencji nie udało Wam się stworzyć satysfakcjonującego związku, to warto zastanowić się nad przyczynami. Jeśli próbowaliście naprawiać błędy, walczyć ze złymi nawykami, szukać rozwiązań, a w rezultacie macie jeszcze większa dawkę frustracji, to trzeba zapytać o sens takiego związku. Warto się zastanowić, dlaczego latami w nim trwacie pogłębiając frustrację? Dlaczego narażacie się wzajemnie na dyskomfort życia w konflikcie lub kłamstwie i braku satysfakcji? Co decyduje o tym, że nie umiecie usiąść z partnerem, któremu deklarowaliście uczciwość i wierność, aby powiedzieć sobie prawdę o Was samych? Niczym nie ryzykujecie podejmując taką rozmowę, gdyż prawdopodobnie gorzej już być nie może. Jest natomiast szansa, że dostarczycie swojemu partnerowi informacji o nierealizowanych potrzebach, oczyścicie atmosferę i zaczniecie myśleć o wprowadzaniu zmian w Wasze życie. Może uda Wam się przełamać destrukcyjne bariery, wkroczyć w nową fazę związku, kolejną, lepszą od poprzedniej. A może po prostu odważnie powiecie sobie, co leży Wam na sercu. Zwolnicie się z przysięgi, która teraz stała się pętlą u szyi ciągnącą Wasz związek na dno… i zaczniecie nowe życie.
Warto to przemyśleć, zastanowić się, co tak naprawdę Was łączy, czy ta więź jest wystarczająco silna, aby coś zmieniać, czy to tylko przyzwyczajenie, wspólne finanse, a może dzieci???

Ta wiedza to już połowa sukcesu. Jeśli okaże się, że niewiele Was już łączy, że przedłużacie tylko stan agonii z lęku przed rozstaniem, to macie możliwość zrobienia kroku pośredniego. Tym krokiem może być separacja, która zweryfikuje ostatecznie stan Waszych uczuć i więzi Was łączące. Stanie się upragnioną wolnością, wyzwoleniem, które pozwoli Wam oddychać pełną piersią, albo, wręcz przeciwnie, uświadomi tęsknotę, pustkę, dając motywację do walki o związek. Jeśli poczujecie wolność, zrzucicie pęta toksycznego związku, to dacie sobie i partnerowi drugą szansę. Szkoda każdej szczęśliwej chwili, która jest przed Wami, szkoda czasu straconego na ból i udrękę…

Aby ułatwić Wam taką rozmowę, podam Wam szereg pytań, które są istotne na tym etapie Waszego życia. Będą to pytania porządkujące, diagnozujące, wyłaniające istotę konfliktu. Będą to pytania trudne, na które każdy z Was powinien (rzadko używam takiej formy, jednak teraz jest ona konieczna) odpowiedzieć indywidualnie, najlepiej pisząc odpowiedzi na kartce lub używając komputera. Kiedy będziecie gotowi (odpowiecie na wszystkie pytania), zacznijcie o tym dyskutować. Zróbcie założenie, że mówicie PRAWDĘ, wszystko co mówicie, mówicie z DOBRA INTENCJĄ, szanujecie wzajemnie swoje zdanie (każdy z Was MA PRAWO do swojej opinii, sądu, punktu widzenia…). Nadajcie tej rozmowie najwyższy priorytet z uwagi na „być albo nie być” Waszego związku. Zanim rozpoczniecie, nastawcie się na uważne słuchanie partnera i wiarę w to, co mówi. Pamiętajcie, że gdybyście byli zgodnym związkiem, to ta rozmowa nie byłaby potrzebna. Kiedy pojawi się konflikt (piszę o tym warunkowo, bo liczę na to, że potraficie uniknąć konfrontacji i będziecie się uważnie słuchać), przerwijcie na 15 min, aby się zdystansować (zróbcie kilka ćwiczeń fizycznych, weźcie klika głębokich oddechów przy otwartym oknie (długi wydech z pozycji stojącej aż do kucnięcia uspokaja). Mam nadzieję, że zmęczenie codziennością będzie motywatorem do odważnej rozmowy na temat sensu Waszego związku. Cały czas pamiętajcie, że celem tego spotkania jest podjęcie najlepszej z możliwych decyzji, co do Waszej przyszłości, a nie pogodzenie się. Zachowajcie tak daleko idący obiektywizm, jak to tylko jest możliwe.

Pytania podam za tydzień.

poniedziałek, 22 października 2012

Narodziny dziecka ratunkiem dla związku?

Najgorsza jest sytuacja, w której partnerzy nie mogą się dogadać, kłócą się, nie rozumieją swoich stanowisk, mają świadomość barier ich dzielących, uniemożliwiających funkcjonowanie w związku, a mimo to ciągle w nim trwają licząc na cud. Powodów niezgodności może być wiele począwszy od braku dopasowania seksualnego do znacznej różnicy charakterów lub z powodów wymienionych wcześniej. Z obawy przed samotnością czy z wygody, ze względu na rodziców, znajomych czy z powodów światopoglądowych nie podejmują decyzji o rozstaniu myśląc: jakoś to będzie.
Zdarza się, że pary decydują się na dziecko licząc na to, że będzie to panaceum na ich problemy. Wtedy, tak naprawdę nie rozwiązują problemów, a „uciekają” od ich rozwiązywania i serwują sobie kolejny OGROMNY problem, czyli dziecko, które ma przynieść ratunek. W rezultacie zaostrza istniejące konflikty i staje się ich ofiarą. Ponosi konsekwencje nieodpowiedzialnych decyzji, z gruntu skazanych na niepowodzenie. Zamiast panaceum, staje się dodatkowo stymulatorem konfliktów, gdyż wymaga wyrzeczeń i "komplikuje" życie. Taka sytuacja w rodzinie może negatywnie wpływać na jego wychowanie i późniejsze życie. Trudno bowiem sądzić, że wraz z narodzinami dziecka taka para, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stanie się modelową, idealną, kochającą się rodziną. Zapewni dziecku tak ważną bazę, jaką jest poczucie bezpieczeństwa, miłość i bliskość. Trudno też założyć, że związek błyskawicznie dojrzeje do rodzicielstwa, aby świadomie wychowywać dziecko.

Jako matka chciałabym, aby pojawienie się dziecka było dla młodych ludzi wartością samą w sobie, czymś oczekiwanym, do czego rodzice przygotowują się mentalnie, emocjonalnie, finansowo i pod każdym względem koniecznym do bycia rodzicem. Już ciąża to okres, który kobieta powinna wspominać jako czas dojrzewania do wymagającej roli matki, w pełnej akceptacji tej roli i świadomości nowej tożsamości. Jeśli dziecko ma być "lekarstwem" na wszystkie problemy, to z całą pewnością jest to nieodpowiedzialna naiwność. Pozostanie to tylko myśleniem życzeniowym, a problemy powrócą ze zdwojoną siłą. Trwanie w związku dla tzw. dobra dziecka czy dzieci jest nieporozumieniem.

Do tego tematu na pewno jeszcze powrócę.


poniedziałek, 15 października 2012

Kolejna przyczyna rozwodów – ingerencja osób trzecich

Z moich doświadczeń zawodowych wynika, że częstym powodem rozwodów, rozstań czy separacji jest ingerencja osób trzecich w sprawy związku. Głównym źródłem konfliktu jest wywieranie wpływu na decyzje jednej lub obu stron. To może być bohaterka wielu dowcipów, czyli teściowa, lub rodzice mieszkający wspólnie z młodymi. Taka sytuacja zwykle bywa źródłem konfliktów, szczególnie gdy nie było akceptacji dla związku przez rodziców jednej ze stron. Młodzi ludzie żyją w związku jak na cenzurowanym, są poddani permanentnej kontroli, nie mogą zachowywać się swobodnie, zapraszać znajomych, bawić się… Często życie intymne w tych związkach jest pozbawione spontaniczności i swobody, stając źródłem dyskomfortu a nie radości. 

Ta kontrola nie zawsze jest świadomym, zamierzonym działaniem rodziców, niemniej jej obecność często jest ogromnym ciężarem dla młodego związku w fazie „docierania się”. Wpływ na decyzje młodych ludzi jest wywieraniem presji uzasadnianej większym doświadczeniem dorosłych. W rezultacie, skutkować może zwalnianiem młodych ludzi z kreowania swojego życia zgodnie z własnymi przekonaniami i potrzebami. Pozbawia ich możliwości uczenia się odpowiedzialności za własne decyzje i samodzielne rozwiązywanie konfliktów. Taka „pomoc” jest zwykle destrukcyjna zarówno dla związku – bo któreś z nich musi ulec presji, jak i dla rodziców, którzy uzależniają dzieci od siebie stając się niezbędnym ogniwem w ich życiu.

Jesteśmy więc zwolennikami samodzielnego „docierania się” ludzi zarówno w młodym związku, jak i przed ślubem. Młodzi mogą się sprawdzić jako partnerzy we wspólnym gospodarstwie, utrzymywaniu się z zarobionych przez siebie pieniędzy, rozwiązywaniu problemów życiowych, zawodowych i tych związanych z rodziną. Mają swobodę, mogą cieszyć się z bycia razem, rozstrzygać trudne kwestie, przeżywać zawody, uniesienia i upadki… i nauczyć się radzić sobie z tym, co przyniesie codzienność. Jest wtedy duże prawdopodobieństwo, że jeśli ten przedmałżeński test wypadnie negatywnie, nie dopuszczą do zawarcia małżeństwa, które miałoby małe szanse wygrania z próbą czasu i wyzwaniami życia codziennego. Jest nadzieja, że wtedy nie dojdzie do założenia rodziny zagrożonej ryzykiem rozstania, a dzieci nie staną się ofiarami ich decyzji. Niedojrzali rodzice nie biorą tego kompletnie pod uwagę, a szkoda.


wtorek, 9 października 2012

Nieplanowana ciąża

Niejako kontynuując rozpoczęty w zeszłym tygodniu temat rozwodów, dzisiaj o nieplanowanej ciąży.

Duże ryzyko rozwodu widzę również w związkach, zawieranych przez niedojrzałych emocjonalnie partnerów, którzy decyzję o ślubie podjęli pod presją, wynikającą z nieplanowanej ciąży. 

Narodziny dziecka oznaczają w życiu związku ogromne zmiany. Zmuszają do przyjrzeniu się priorytetom, burzą stabilizację związku, zmieniają dotychczasowy tryb i stylu życia. Wymagają więc w dużym stopniu zmiany modelu funkcjonowania związku. Myślę o podziale obowiązków i współpracy, zmniejszenia dotychczasowej wygody, być może rezygnacji z wartości, jaką jest dla kobiety praca zawodowa, jeśli chce się całkowicie poświęcić wychowaniu dziecka. Kiedy ludzie decydują się na dziecko, muszą uczyć się myślenia w kategoriach empatii, rezygnacji z egoizmu, nastawienia na wyzwania dnia codziennego. Często pogarsza się też sytuacja finansowa takiej pary.

Zmieniona sytuacja rodzinna wymaga skupienia się na nowych priorytetach, świetnej organizacji pracy, współpracy w dzieleniu się obowiązkami, dużej tolerancji wobec siebie i szybkości reagowania wobec nowych nieprzewidzianych sytuacji. To czas wyzwań i weryfikacji związku pod każdym względem: siły uczucia, wzajemnej akceptacji, uszanowania wartości, tolerancji i świadomości, że tworzy się zupełnie nowa komórka społecznej, jaką jest rodzina.

To bardzo trudna psychologicznie sytuacja zwłaszcza dla ludzi, którzy są nie gotowi emocjonalnie do wychowywania dziecka. To może być prawdziwa „fabryka” konfliktów, spychanie obowiązków, niemożność przyzwyczajenia się do nowych warunków życia, szczególnie z perspektywy osób niedojrzałych do macierzyństwa i ojcostwa, którzy pojawienie się nowego członka rodziny traktują w kategoriach utraty dotychczasowego spokoju i beztroski.

Zastanówmy się więc, analizując powyższe kryteria, ile osób wchodzi w związek z taką dojrzałością i świadomością konsekwencji? Zaryzykuję tezę, że naprawdę niewiele, gdyż dla większości fakt zakochania się, zauroczenia partnerem jest warunkiem wystarczającym do decyzji o związku, małżeństwie i założeniu rodziny. Niestety brak świadomości konsekwencji tych decyzji i myślenie w kategorii: „jakoś to będzie” ostatecznie odbija się na nie będących niczemu winnych dzieciach i jest powodem rozstań. Macierzyństwo, to wyzwanie zarówno dla kobiety, która staje się matką, jak i mężczyzny. Od kobiety wymaga odnalezienia się emocjonalnego w nowej roli, powrotu do pełnej sprawności fizycznej i psychicznej po okresie ciąży i porodzie. To czas budowania nowej tożsamości – tożsamości matki. Ten proces wymaga wsparcia partnera, który przecież też przechodzi emocjonalną metamorfozę wyrastając z roli chłopca, a stając się mężczyzną w roli ojca odpowiedzialnego za rodzinę. Często sam poród jest dla mężczyzny tak traumatycznym wydarzeniem, że on sam potrzebuje wsparcia, a musi wspierać kobietę i swoje dopiero co narodzone dziecko. Na szczęście to w sumie bardzo naturalny proces możliwy do emocjonalnego ogarnięcia, jeśli towarzyszy mu dojrzałość partnerów, świadomość i akceptacja nowej społecznie sytuacji.

Jeśli ludzie oczekują dziecka, planują jego przyjście na świat, przygotowują się mentalnie i emocjonalnie do tego ważnego i trudnego w realizacji wydarzenia, to percepcja ich statusu wygląda kompletnie inaczej. Wtedy dochodzi do spełniania się w oczekiwanej, przemyślanej roli życiowej, a zmieniające się priorytety są upragnione. Zmiana życia następuje z pełną akceptacją obu stron, świadomych konsekwencji tych decyzji.

wtorek, 2 października 2012

Rozwód? Ależ TAK!

Tydzień temu przytoczyliśmy Wam podsumowanie rozmów z parami, które przeżyły razem ponad 40 lat. Jak zwykle chcę skomentować zamieszczone tam tezy. Pierwsza z nich brzmiała: Rozwód? Nigdy. Morderstwo? Często. Rozmówcy autorów artykułu twierdzili, że w sytuacjach konfliktowych nigdy nie myśleli o rozwodzie, traktując małżeństwo jako ZOBOWIĄZANIE. Ich celem zawsze było szukanie rozwiązania.

Oczywiście, myślenie o rozwiązaniach i szukanie sposobów naprawy sytuacji, to doskonałe podejście, gdy dwoje ludzi chce być ze sobą. Natomiast budzi mój opór założenie, że „rozwód nigdy nie może być opcją”. Rozumiem, że świadomy związek to obustronne ZOBOWIĄZANIE, jednak nie mogę się zgodzić na bycie w związku dla zasady, ze względu na dzieci, wbrew sobie, takie trwanie dla trwania.

Gdy pojawia się jakiś trudny moment, problem do rozstrzygnięcia, czy konflikt,  to wtedy obie strony, na mocy wzajemnego zobowiązania, są zmotywowane do analizy sytuacji. Ich aktywność koncentruje się na szukaniu rozwiązań i porozumienia, a nie celebrowaniu konfliktu i udowadnianiu sobie, kto jest lepszy, mądrzejszy, czy ma rację. Celem, jaki przyświeca wtedy partnerom, jest zakończenie konfliktu. Oczywiście ma to miejsce, gdy obie strony są gotowe do akceptacji wypracowanego rozwiązania. Często szukanie rozwiązania trwa wiele dni, gdyż nie jest możliwe znalezienie go „od ręki”. Potrzebna jest wzajemna tolerancja, akceptacja prawa do odmiennego zdania, wnikliwa analiza przyczyn konfliktu i tego co najważniejsze i za razem najtrudniejsze – umiejętność dysocjowania się wobec własnych emocji. To sztuka, którą warto ćwiczyć, gdyż tylko dystans pozwala szybciej znaleźć kompromis. Pozwala także „odfiksować” się od swoich tez, które traktowało się jako jedyną możliwą strategię działania.

Mimo dobrych chęci, motywacji i gotowości do współpracy ten kompromis może okazać się niemożliwy albo nie w pełni satysfakcjonujący obie strony konfliktu. Czasem skuteczniej pomoże ktoś z zewnątrz, kto obiektywnie spojrzy na przedmiot sporu, ktoś obdarzony zaufaniem obydwojga partnerów. Czasem po prostu nie ma dobrych rozwiązań dla obu stron, kiedy ich wartości pozostają w konflikcie. Pozostaje pełna akceptacja rozwiązania zaproponowanego przez jedną ze stron i testowanie go w określonym czasie…. lub dalsza walka. Wybór należy do partnerów. Może też tak być, że - jak to w życiu bywa - nie ma dobrych rozwiązań. Pozostaje życie w konflikcie bardzo obciążające emocjonalnie obie strony. Pojawia się pytanie o sens takiego związku.

Oczywiście różnica zdań nie jest jedynym sposobem weryfikacji trwałości związku. Konflikty są naszą codziennością, zwykle towarzyszą ludziom, którzy mają swoje zdanie, punkt widzenia, argumenty. Można powiedzieć, ze są swoistym testem dla związku. Jeśli partnerzy potrafią sobie z nimi radzić, mają szanse spędzić ze sobą lata celebrując kolejne rocznice. Dlatego chcę pokazać Wam inne powody, które mogą, być destrukcyjne dla związku.

Partnerzy z różnych bajek
W moim odczuciu głównym kryterium decydującym o ocenie związku jest jego jakość, a nie czas trwania. To, że partnerzy wytrzymali próbę czasu, może świadczyć o tym, że był to związek oparty na miłości, ale nie zawsze. Na jego trwałość mogły również pracować inne „czynniki”. Mogły to być wspólne wartości, zbliżona postawa wobec życia, finansów, wychowania dzieci czy podobny poziom wykształcenia… Jeśli te poglądy i wyznawane wartości są zbliżone, dużo łatwiej osiągnąć porozumienie w razie konfliktu. Jest wspólna płaszczyzna porozumienia i nie trzeba zaczynać od fundamentów związku, bo te są solidne.

Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli partnerzy są z różnych "bajek" i różnią się w zasadzie pod każdym względem, to ich związek ma  duże szanse stać się związkiem toksycznym. Podkreślam może tak być, choć nie musi. Często ludzie pozostają w takich związkach z przyzwyczajenia, lęku przed samotnością, dla dzieci, rodziny, znajomych bądź z powody wyznawanej przez siebie wiary. „Zaliczają” kolejne rocznice ślubu, imieniny, urodziny, wakacje, święta, a także kolejne kłótnie, sprzeczki, „ciche dni”… I tak z dnia na dzień tracą szansę na spotkanie tej „drugiej połowy”, która gdzieś tam daleko albo tuż obok trwa w swoim związku.

Na pytanie, czy warto tak żyć, my zawsze odpowiemy NIE.

Brak współpracy
Chociaż jestem generalnie za rozwiązywaniem konfliktów i budowaniem relacji (tym przecież zajmuję się zawodowo), muszę być przekonana, że jest to możliwe. Muszę widzieć potencjał dla wprowadzanych zmian i motywację obu stron. Przebudowa związku od podstaw jest procesem długotrwałym i wymaga ogromnej determinacji. Jeśli nie ma wsparcia w równie silnym emocjonalnym związku, trudno jest doprowadzić partnerów do wzajemnego porozumienia. W przypadku jednej z moich klientek, która nie była w stanie poradzić sobie z brakiem partnerstwa w związku, sama byłam zwolennikiem rozwodu,. Mąż nie chciał jej wspierać w podstawowych obowiązkach i wziąć współodpowiedzialności za życie i funkcjonowanie ich rodziny. Praktycznie wszystkie obowiązki spoczywały na niej. Kiedy zaczął coraz częściej „zaglądać” do kieliszka, sprawy dodatkowo się skomplikowały. Trudno było ustalać jakikolwiek podział obowiązków lub zasady współpracy w codziennym życiu. Mąż nie przestrzegał żadnych ustaleń. Taka sytuacja trwała latami i nic nie wskazywało na możliwość poprawy. Ten związek od początku był oparty jedynie na silnym pociągu fizycznym i nie wytrzymał próby czasu w zderzeniu z codziennością. Sprawdzał się na etapie kochanków, ale nie wytrzymał zderzenia z wyzwaniami codziennego życia. Tak więc mimo ich wieloletniego stażu małżeńskiego byłam zwolennikiem rozwodu, gdyż wszystkie podejmowane przez żonę próby kończyły się porażką. Jego pijaństwo ostatecznie przeważyło szalę na rzecz rozwodu.

cdn. :-)
Zapraszam do poznania naszej oferty warsztatów dla par.
Jeżeli potrzebujesz indywidualnej konsultacji, skontaktuj się ze mną e-mailowo.